„O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!”

Od dwóch dni pogoda zupełnie marcowa – jasne, błękitne niebo, po którym suną drobne obłoczki gnane wiatrem. Bo wiatr też jest marcowy (jak ja lubię wiatr!) – gwałtowne, silne podmuchy, pachnące ziemią i wiosną (choć oczywiście mamy dopiero styczeń, o czym chciałoby się zapomnieć…).

Wczoraj po południu byłam na spacerze – jak było pięknie! Pejzaż, w którym dominowały szarości i beże, i trochę płowych rudości okraszonych gdzieniegdzie zielenią jesiennej trawy i oziminy, domykał szpaler wysokich topól – też szarych, z wyjątkiem wierzchołków, które, oświetlone zachodzącym słońcem, miały kolor różowej landrynki. „O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!” – miałam ochotę zakrzyknąć za Leopoldem Staffem.

jastrzebowski

Jaki pusty byłby nasz świat bez drzew. Jak dobrze, że są.
Wiecie, czego najbardziej brakuje mi zimą? Szumu liści.

lipka


Tu, gdzie mieszkam, po drugiej stronie ulicy rosną wysokie brzozy. Całą zimę stoją gołe, ale każdej wiosny niespodziewanie przychodzi taki dzień, kiedy zaczynam zauważać szelest ich nowych listków. Przez otwarte okno pracowni – skąd także je widzę – przez uchylone okno w kuchni, w ogrodzie – w każdym miejscu domu mogę słyszeć ten szczególny brzozowy szmer, nawet jeśli wiatru prawie nie ma. I każdego roku tego właśnie dnia, w którym po raz pierwszy zauważam, że brzozy znów szumią, czuję, że wiosna przyszła na dobre i już na pewno się nie cofnie.

brzozy


Na szum drzew przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale z każdym dniem ta miła chwila jest coraz bliżej. Przyjemnie o tym pomyśleć.

***

srebrnydzwoneczek-projekt

W marcu minie pięć lat od wydania mojej pierwszej książki. Nie miałam pojęcia jeszcze wtedy, w 2010 roku, że to początek tak ciekawej drogi, na której można spotkać tylu świetnych ludzi. Cieszę się, że jest Was coraz więcej, mili Czytelnicy! Dobrze jest wiedzieć, że Was mam, cieszy mnie, że chcecie poznawać moich bohaterów – także tych, którzy jeszcze nie zdążyli zaistnieć.
W listopadzie wydawca poinformował mnie, że w magazynach wydawnictwa nie ma już „Srebrnego dzwoneczka” – nakład został wyczerpany. Bardzo to miła wiadomość. Gdzieniegdzie jeszcze można kupić ostatnie egzemplarze, jeśli więc ktoś miał taki zamiar, uprzedzam, że „Dzwoneczek” zaraz może zniknąć z księgarnianych półek na czas bliżej nieokreślony.

***

Póki co – zaczynam pracę nad nową książką. Już wymyśliłam sporą jej część, teraz czas na sporządzanie szczegółowych notatek. Wiem już mniej więcej, o czym będzie, wiem, kim będą jej bohaterowie. Na moim biurku leżą dwa grube tomiszcza, które chcę teraz przeczytać, żeby odświeżyć sobie wiadomości z pewnej interesującej dziedziny, nieco przeze mnie zarzuconej… Będzie ona odgrywać ważną rolę w tej nowej książce. W mojej pracy cudowne jest to, że pisząc, trzeba też stale poszerzać własną wiedzę, czasami w zaskakujących dziedzinach – ogromnie mi się to podoba.

Pełna nowych sił zasiadam więc do biurka – trzymajcie kciuki!

***

Spoglądając na wysokie brzozy, sosny i świerki za moim oknem, patrząc w jasne, pełne słońca niebo, ściskam Was wszystkich po raz pierwszy w tym nowym roku i życzę wielu wspaniałych pomysłów i udanych przedsięwzięć – i energii, żeby jej starczyło aż do końca grudnia.

PS Macie swoje ulubione drzewo?

magritte

Reprodukcje wykorzystane we wpisie:

Wojciech Jastrzębowski, Drzewa, 1909

René Magritte, Szesnasty września, 1956

26 odpowiedzi

  1. Trzymam kciuki za nowa książkę.
    Jeśli chodzi o ulubione drzewa, to zmienia się to z czasem. Każde ma swoją energię i w określonym czasie potrzebujemy poszczególnych. Kiedyś to była brzoza, a teraz modrzew.
    Piękne są lipy.

    1. O, lipy, tak! To moje ulubione, zaraz obok buków. Modrzewie piękne są zwłaszcza jesienią.
      Dziękuję za kciuki 🙂

  2. Dzień dobry! Moje ulubione drzewa to również brzozy. Na trasie moich spacerów z mężem i dziećmi stoją dumnie i „biją nam brawo”. Tak moje dzieci określają szelest liści na wietrze. Mam sentyment do topoli. Otaczały one gęsto moje kochane, stare przedszkole:). To chyba dość kruche drzewa, ale bardzo lubię ich zapach. Z tych bardziej okazałych drzew lubię dęby. Duże wrażenie zrobiły na mnie te rogalińskie:). Gdzieś jeszcze w Poznaniu widziałam równie piękne, tylko nie mogę sobie przypomnieć gdzie to było:)
    Pozdrawiam serdecznie z Gdyni!
    P.S. Ja także dzisiaj wyczułam wiosnę w powietrzu!

    1. Dzień dobry Hanusiu! Ja w topolach najbardziej lubię to, że wyjątkowo głośno szumią, a kiedy to robią, pokazują białą spodnią stronę liści, jakby migotały. Piękne dęby w Poznaniu, hm, hm… jakoś nic mi nie przychodzi do głowy. Ale te rogalińskie – owszem, potwierdzam, robią wrażenie.
      Pozdrawiam ciepło, uściski dla dzieci!

  3. Zachwycil mnie ten wpis. Nie tylko dlatego,ze tez lubie drzewa, wiatr i szum lisci. Przez chwile bylam z Toba na spacerze, tak piekne to opisalas. Dlatego nie bede trzymac kciukow, zupelnie nie ma takiej potrzeby :).

  4. Jak tu pieknie!
    Tuz po przeczytaniu tekstu, automatycznie w mojej glowie odezwal sie refren piosenki „moje ulubione drzewo – leszczyna, leszczyna..”. 🙂
    Dopiero potem zaczelam sie zastanawiac serio. I jakos nie umiem odpowiedziec.
    Patrze na te przepiekna brzezine na zdjeciu (wspaniale zdjecie) i slysze szum..
    Zawsze lubilam brzozy, ale od paru lat przyplatala mi sie na nie alergia wczesna wiosna 🙁

    Pozdrawiam Was bardzo, bardzo serdecznie. I za cala prace tu i na stronie MM dziekuje:-)
    Niechaj nowa ksiazka dobrze „sie pisze”!

  5. Dzień dobry, Emilko! Jaki piękny wpis 🙂 Kocham drzewa. Nie tylko za to, że są piękne i żywe (jak kwiaty). Fascynuje mnie w drzewach ich permanentna właściwie obecność. Drzewa SĄ. Siła, stałość, stabilność, wierność i tajemnica, dyskrecja, wytrzymałość… Bo przecież drzewa znają tyle ludzkich historii – widziały wszystko, co piękne (spacerowicze, siedzące na gałęziach dzieci, wyznający sobie miłość zakochani) i złe (wojna). Tyle epok, tyle spraw, tyle ludzi i mód… A drzewa były, są i będą. Uwielbiam wszystkie drzewa, ale szczególnie kasztany (ze względu na ich owoce, które kojarzą mi się z moją ulubioną porą roku) i klony (bo ich liście są piękne, zwłaszcza – znowu – jesienią i przypominają dłonie człowieka). Och, jaki to piękny temat..!

    1. Prawda, temat piękny i pisać by można bez końca. Istnieje niezliczona ilość symboli, a drzewo jest jednym z tych, które mieszczą w sobie najwięcej znaczeń. Pytanie: co jest tego przyczyną? Dlaczego ludzkość tak bardzo upodobała sobie właśnie drzewo (pytam, choć jednocześnie wcale mnie to nie dziwi…)? 🙂

      1. Może właśnie dlatego, że z różnych względów (nie tylko wizualnych) kojarzą nam się z ludźmi? W lesie człowiek czuje się czasami jak w gronie mądrych, silnych, dyskretnych przyjaciół. A w ogrodzie (bo i kwiaty przecież kochamy) trochę jak w gromadzie dzieci – kolorowo, wesoło i trzeba, to, co rośnie, otoczyć szczególną troską. Drzewo ma moc, całe życie. To budujące.

  6. O, jak się cieszę, że już powstaje nowa książka! Rzekę znalazłam pod choinką (Twoje książki to już taki tradycyjny prezent dla mnie od Aniołka od czterech lat :). I oczywiście pochłonęłam w jeden wieczór z wypiekami na twarzy. Baaaaardzo dziękuję!
    A z Basią przeczytałyśmy ostatnio Kwadrans. Była pod dużym wrażeniem i wielokrotnie wracała do tematu. Czytałyśmy wszędzie – w tramwajach, na dobranoc, a raz nawet u pani dentystki (która była bardzo zaintrygowana tą książką :). Może podsunie ją swoim córkom…
    A moje ulubione drzewo? Od zawsze buk. Srebrne, gładkie pnie, twarde, solidne drewno. I liście – gładkie i błyszczące wiosną i latem, cudownie rudziejące jesienią. Ale nade wszystko kocham w bukach to, co słońce wyczynia w lesie bukowym prześwietlając koronkowe parasole liści. Ach…
    Ściskam z zimowego Krakowa, gdzie każde drzewo pokryło się dzisiaj kilkucentymetrową warstwą śniegu!

  7. A jeszcze jedno ciekawe drzewiaste odkrycie ostatniego miesiąca. Oglądałyśmy z Basią ostatnio odcinek filmu przyrodniczego Planeta Ziemia (BBC) o lasach właśnie. I dowiedziałyśmy się, że istnieją drzewa, które mają pięć tysięcy lat (!) – sosny ościste. Miały już trzy tysiące, kiedy narodził się Chrystus! Niesamowite, prawda?

    1. Buk, buk, prawda? I ten szczególny odcień zieleni, kiedy prześwietla ją słońce. I to, że zimą (bezśnieżną) w bukowym lesie nigdy nie jest szaro, bo rude dywany się ścielą 🙂 Informacja o sosnach ościstych niebywała. Nie wiedziałam.

      Najserdeczniej dziękuję Buczyno za miłe słowo o „Rzece” i „Kwadransie”. Uściskaj ode mnie Basię-Czytelniczkę 🙂

    1. Ha, osobiście nie znam nikogo, kto by stosował tę metodę, ale myślę, że można by ją wypróbować. Skuteczność systemu byłaby zapewne znikoma, ale końcowy efekt wizualno-akustyczny wydaje się kuszący. Sęk w tym, że nie mam czereśniowego drzewka 😉 Pozdrawiam!

  8. Bardzo dawno mnie tu nie było. A dziś zatęskniłam za pięknem uchwyconym tutaj na tej stronie i z wielką radością i zachwytem odkryłam: ktoś myśli i czuje podobnie do mnie! (to zawsze zachwyca).
    Kiedy mówię komuś o tym, że drzewo jako takie, to arcydzieło, zwykle rozmówca patrzy na mnie dziwnie nie wiedząc co mam na myśli. A one są takie zachwycające! Dopracowane w każdym najmniejszym szczególe, w każdym listku i w każdej gałązce. Zdumiewa mnie zawsze to, że drzewa zapierają dech w piersi nawet zimą i jesienią, nawet w najbardziej pochmurny dzień ogołocone drzewo jest piękne.
    Bardzo się cieszę z prac nad nową książką. I trochę, a może nawet bardzo zazdroszczę pracy, która jest pasją. Pamiętam, że kiedy próbowałam na studiach swoich sił przy tłumaczeniu „Kwadransa” to właśnie ten aspekt wzbudził mój największy podziw: drobiazgowo skonstruowany świat, słownictwo i wiedza z dziedziny zegarmistrzostwa. To widać i czuć 🙂
    Dziękuję za ten wpis 🙂

    1. Domniemajko, mnie też miło spotykać ludzi, którzy podobnie patrzą na świat 🙂 Szum liści szumem liści, ale gdyby drzewa ich nie traciły, nie moglibyśmy podziwiać ich (drzew) konturów, to fakt. Nie widzielibyśmy wszystkich tych konarów i gałązeczek, poprzeplatanych jak koronka. A to byłaby strata.
      Próby tłumaczenia „Kwadransa”? Hmm, brzmi ciekawie. Chciałabym wiedzieć, na jaki język 🙂 Co do zegarmistrzostwa – tak, tak, czytałam o nim wówczas sporo. Pasjonujące. Szkoda, że człowiek nie może się w życiu zająć wszystkim, co go interesuje…

      1. Świat bez drzew byłby martwy. Z drzewami sprawa ma się bardzo podobnie jak z książkami- są przyjaciółmi. Dlatego każde wycięte drzewo sprawia ból (zwłaszcza takie bezsensownie wycięte). I nie jestem bynajmniej jakimś szalonym ekologiem. Ale zawsze bliscy mi byli Entowie u Tolkiena- on też z pewnością był ich wielbicielem.
        Fascynujące jest to, że tak jak Pani wspomniała, np. pisanie czy tłumaczenie, które sprawiają, że poszerzamy wiedzę w dziedzinach, którymi niekoniecznie na dłuższą metę moglibyśmy zajmować się zawodowo, ale jakoś tak fascynują. Ha, właśnie sobie uświadomiłam, że stolarstwo było od dzieciństwa czymś co mnie intrygowało '(znowu drewno!) Strasznie się rozpisałam, przepraszam. Jeszcze tylko odpowiem na pytanie: tłumaczenie na najbardziej słoneczny język świata, czyli włoski było częścią projektu translatorskiego niezbędnego do otrzymania licencjatu z italianistyki. Bardzo to były miłe chwile głowienia się i szperania w poszukiwaniu, np. odpowiednika zegara kurantowego 🙂

          1. Pani książka idealnie nadawała się do tego wyzwania, a przy okazji pozwoliła spokornieć nieopierzonemu jeszcze kandydatowi na tłumacza.
            „Kwadrans” stał mi się bardzo bliski. Pierwszą część znam niemal na pamięć 😉

  9. A ja kocham buki! Za ich słoniowe nogi i dostojność. Pani Emilio, dziękuję za piękne książki, których lektura za każdym razem jest dla mnie ogromną przyjemnością! pozdrawiam serdecznie!

Skomentuj Klaudyna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *