Mała fotorelacja (jednak)

Drodzy Czytelnicy (a zwłaszcza miła Aleksandro),

na życzenie publikuję kilka zdjęć i krótką relację z mojej podróży „Z książką na walizkach”.

Przy okazji składam dodatkowe i być może najważniejsze podziękowania:

  • dla p. Jerzego Kumiegi i p. Katarzyny Kujawy z Dolnośląskiej Biblioteki Publicznej im. T. Mikulskiego we Wrocławiu – za perfekcyjne opracowanie tras, programu i pozostałych spraw logistyczno-strategicznych oraz
  • dla ekipy (przeważnie jednoosobowej 😉 ) z Wydawnictwa Akapit Press – za wsparcie, niezawodność i pomoc na każdym kilometrze trasy.

Spotkania w tej edycji „Z książką na walizkach” odbywały się pod hasłem „Polska na szóstkę” – dlatego na spotkaniach postanowiłam rozmawiać z uczestnikami nie tylko o mojej pracy i książkach, ale też o tworzywie, którym się posługuję, czyli: o języku polskim. Temat chwycił, a efekty naszych rozmów były ciekawe i niekiedy zaskakujące 🙂

Moja wędrówka po kolejnych bibliotekach zaczęła się od Żórawiny – miejscowości położonej pod Wrocławiem. Tam spotkałam się z dziećmi z klas III (o ile mnie pamięć nie myli). Rozmowa szła nam wartko, jednego chłopca udało mi się nawet wprawić w osłupienie (kiedy to na pytanie pewnej dziewczynki odpowiedziałam, że pisząc pierwszą książkę osiem lat temu, miałam prawie trzydzieści lat). Niestety nie mam zdjęć z Żórawiny.

Punkt kolejny: Domaniów – pierwsze spóźnienie i bardzo miłe spotkanie w kameralnych warunkach. Ciekawe rozmowy z uczestnikami i kilka zdjęć:

I ostatnie spotkanie pierwszego dnia podróży: Wiązów.

Tutaj przybyli gimnazjaliści – i choć w pierwszej chwili wydawało mi się, że moje książki mogą ich nie zainteresować (za poważni!), ostatecznie udało nam się nawiązać ciekawą rozmowę o języku, pisaniu i związanych z nim trudnościach, o czytaniu i (jak wszędzie) o dziwnych oraz śmiesznych słowach (to był udany punkt!).

Kolejny dzień, jak to zwykle bywa, przyniósł kolejne wyzwania 😉

Od rana gościłam w Strzelinie, gdzie odbyło się przemiłe spotkanie z szóstoklasistami. Dużo śmiechu, dużo rozmów, ciekawe pytania i ogólnie – dobra zabawa 🙂

Kolejne spotkanie w Przewornie (nieudokumentowane, niestety), gdzie dotarliśmy (spóźnienie!), jadąc ulicą obok cyrku, a potem pod prąd i po skarpie (!), i gdzie udało mi się wspólnie z uczestnikami stworzyć zaskakująco długą listę onomatopei. Uczestnicy rozkręcili się tak, że nie nadążałam z pisaniem, za to dostałam chrypki 😉

I na koniec – Ciepłowody, gdzie czekała na mnie grupa przedszkolaków. Tu rozmawialiśmy głównie o wakacjach i dziwnych przygodach (na bazie „Srebrnego dzwoneczka”). Urzekła mnie przygoda w lesie, opowiedziana przez jedną z dziewczynek. Dziewczynka była jeszcze mała i nie wszystkie słowa wypowiadała wyraźnie, stąd (między innymi) enigmatyczna historyjka:

Dziewczynka: Proszę pani, a ja znalazłam w lesie małe zwierzątko!

Ja: Jakie?

D: Wyglądało jak suf!

Ja: ?

D: Jak suf!

Ja: Jak sowa?

D: Nie, jak suf!

Pani bibliotekarka (przychodzi z pomocą): Jak żółw!

D: Tak, jak suf!

Ja: Jakie było duże?

D: O-o… takie! (pokazuje rączkami na wysokość mniej więcej szklanki).

Ja: Miało skorupę?

D: Nie, nie!

Ja: A co miało?

D: Ogonek.

Ja: Długi?

D: Nie, krótki!

Ja: I nie miało skorupy?

D: Nie, tylko futerko!

Ja (skonsternowana): I wyglądało jak żółw?

D: Tak!

Ja: A futerko w jakim kolorze?

D: Pomarańczowe!

Ja: To może to była wiewiórka?

Dzieci (chórem): Nie! Przecież wiewiórka ma długi ogon!

Ja: Rzeczywiście… (???!?)

Oto i zagadka. Jakie zwierzątko znalazła w lesie dziewczynka?

Ja nie wiem, a Wy?

Na koniec odbył się wspaniały finał w Wałbrzychu – z niego nie mam już zdjęć, ale było wspaniale. Barwny korowód przeprowadził nas, wszystkich autorów, wydawców, bibliotekarzy, nauczycieli, rodziców i – przede wszystkim – dzieci na wałbrzyski rynek, gdzie działo się dużo, długo i głośno 🙂

Zostało mnóstwo miłych wspomnień i wielka ochota, żeby wrócić – tym razem na inny, choć też dolnośląski, szlak bibliotek 🙂

Może za rok się uda…?

Dokumentację zawdzięczam:

Centrum Kultury i Czytelnictwa Gminy Domaniów
Gminnej Bibliotece Publicznej w Wiązowie 
Miejskiej i Gminnej Bibliotece Publicznej im. ks. J Twardowskiego w Strzelinie

Publicznej Szkole Podstawowej nr 5 im. Bolka I Świdnickiego w Strzelinie
Gminnej Bibliotece Publicznej w Ciepłowodach

6 odpowiedzi

  1. A jednak! (chyba nie powinnam tak zaczynać?)
    Jak to dobrze, że jest chociaż taka krótka relacja. Zawsze to choć trochę pomaga na otarcie łez. Mimo to, że tym razem się nie udało, to nie tracę nadziei i ciesze się, iż pani jest zadowolona, bo to podobno (takie spotkania) bardzo motywuje do pracy, więc mam nadzieję, że będziemy mogli przeczytać kolejną świetna książkę.
    Może to zwierzątko to jakiś dolnośląski endemit? 🙂 Na mojej Ziemi Rodzinnej (choć przecież ja nie stąd) jest dużo ciekawych miejsc i rzeczy do zwiedzenia i zobaczenia, nie tylko niezidentyfikowane obiekty leśne. Ładnie tu u nas, że tak nieskromnie się pochwalę.

    I jeszcze, oczywiście, życzę wesołych i dłuuuuuugich wakacji. 🙂

    1. Nie traćmy nadziei, nie!
      Książka się pisze, jedna, a zaraz potem druga – więc chyba rzeczywiście mnie zmotywowało 😉

      Endemit? Tylko jaki? Hmm, może i tak, im dłużej się zastanawiam, tym dłużej intryguje mnie ta sprawa. Będę musiała chyba przeprowadzić małe śledztwo…

      Ładnie u Was bardzo, potwierdzam i zamierzam wrócić nieraz!

      Uściski!

  2. Emilko, dziękuję bardzo! Jak miło, że podzieliłaś się tymi zdjęciami i wrażeniami. Suf jest w wysokim stopniu intrygujący! Chyba się przyłączę do śledztwa, ale to już w czasie wakacji. Pozdrawiam najserdeczniej 🙂

    1. Czekam na wieści, kto zidentyfikuje sufa 😉
      Dziękuję – przyznaję, fajnie jest, kiedy wychodzą nowe książki! 😀

Skomentuj Emilia Kiereś Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *