Zima w końcu przyszła – prawie zupełnie znienacka (pomijając oczywiście fakt, że jest styczeń, więc wszystkiego można się spodziewać). Jest mróz, jest śnieg, a nawet gruba warstwa lodu na wszystkim, począwszy od chodników, poprzez trawę, furtkę, na latarniach kończąc.
To, co widzicie na prawej połówce powyższego zdjęcia to moje zimowe biurko (zabałaganione niemożliwie, ale starałam się upchnąć bałagan poza kadrem…) – a na nim to, nad czym właśnie pracuję. (I przy czym się grzeję – choć to książka wbrew pozorom wcale nie o lecie – ale: na rozgrzewkę najlepsza jest praca!) Przekład książki Summer and Bird (Lato i Ptaszynka) Katherine Catmull. Poniżej możecie zobaczyć okładkę amerykańskiego wydania (mam cichą nadzieję, że w polskim pozostanie ta sama, podobnie jak liczę na to, że zostaną także cierniste winietki na początkach rozdziałów).
Książka jest niezwykła – zaczarowała mnie od pierwszego zdania. To baśń o dwóch siostrach – Lato i Ptaszynce – które pewnego ranka budzą się i odkrywają, że ich rodzice znikli. Kolejne zagadkowe tropy prowadzą je do lasu, a stamtąd… jeszcze dalej. I choć to baśń, nie nadaje się dla dzieci! Jest miejscami dość straszna – ale to wychodzi jej na duży plus 🙂 Amerykański wydawca poleca Lato i Ptaszynkę od 12. roku życia, ja nie jestem pewna, czy nie przesunęłabym jeszcze tej granicy. Na, powiedzmy, 14-15 lat. Oryginalna i hipnotyzująca – taka jest ta książka. Zakończenie odrobinkę rozczarowuje (po tak emocjonującej i oszałamiającej lekturze chciałoby się mieć również oszałamiający finał) – ale i tak jest to pozycja absolutnie warta uwagi! Nigdy w życiu nie czytałam podobnej książki.
Więcej – po tej lekturze inaczej patrzę na ptaki w naszym ogródku…
Stały się teraz dla mnie bardziej tajemnicze i obce – jakby były czymś więcej, niż nam się zwykle wydaje.
Przekład oddaję wydawnictwu Akapit Press już niebawem, sądzę że książka ukaże się pod koniec lutego. Polecam gorąco!
Mogę też powiedzieć, że powoli zabieram się za kolejny przekład – również bardzo dobrej książki, choć już zupełnie nie baśniowej. The Tragedy Paper – tak brzmi jej oryginalny tytuł, autorką jest Elizabeth LaBan. Cieszę się, że wpadły mi w tym roku dwie tak ciekawe pozycje do przetłumaczenia. Lubię takie wyzwania 🙂
A moja własna książka… cóż, czeka na swój czas. Ale czai się za rogiem, a w głowie składają mi się w coraz większą i pełniejszą całość coraz to nowe fragmenty i obrazy. Dojrzewa opowieść, dojrzewam do niej i ja. Wkrótce coś z tego wyniknie. Stay tuned, jak mówią Wyspiarze 🙂
PS Ach, i oczywiście – pamiętajcie dziś o Waszych Dziadkach, tak jak wczoraj (na pewno!) pamiętaliście o Babciach. I ja życzę im wszystkim sto lat i pociechy z wnuków! 🙂
O, jaka mila niespodzianka!
Doczekalam sie 🙂
Piekne zdjecia ptaszkow.
Piękne ptaszki, a zdjęcia… 😉 Dziękuję, pozdrawiam!
Mama pogania do pracy,
Córka przypomina o pięknie świata.
Dziękuję.
Miłej robótki życzę.
Chętnie przeczytam tę książkę, również w oryginale (coś niecoś już o niej słyszałam… 🙂 )
Ptaszki śliczne, takie różnorodne!
Wlasnie te zdjecia, takie akwarelkowe, lubie.
Cudne zdjecia, skromna Emilko. Zachecona, juz czytam te ksiazke i bardzo polecam innym. Jestem w rozdziale ” A door in the air”. Podziwiam prace tlumaczy, wielkie i trudne wyzwanie. Nie wystarczy znac jezyk angielski , trzeba tez wylapac magie powiesci i finezje jezyka.
Ateno, w istocie, było to wyzwanie. Język i styl Katherine Catmull są bardzo specyficzne, prawda? Bardzo starałam się to zachować w przekładzie. Przyznaję, że żadna z książek, które dotychczas tłumaczyłam, nie zmusiła mnie do takiej gimnastyki (lubię!) i chyba żaden przekład nie dał mi tyle satysfakcji 🙂 Im większa praca, tym większa satysfakcja – tak to już jest 🙂
Ja tez zaczelam czytac „Summer and Bird”. Wiedzac, ze bedzie polskie tlumaczenie, to czytajac zastanawiam sie jednoczesnie, jak dane slowo bedzie brzmialo w polskim tlumaczeniu. Na przyklad „patchwork bird” – ptaszek w kratke?
Bardzo podziwiam Pania za chec zmierzenia sie z ta powiescia, bo nie jest ona latwa do tlumaczenia, oj nie.
„Patchwork bird” został ostatecznie „ptakiem z łatek”. Chęć tłumaczenia była ogromna – właśnie dlatego, że przekład niełatwy 😉 Odpowiedź na drugie pytanie też nie należy do najprostszych. Książkę przeczytałam po raz pierwszy ponad rok temu, a przekład ukończyłam dopiero niedawno. Ale (ALE) w czasie, który minął od tej pierwszej lektury przetłumaczyłam jeszcze jedną sporą książkę i dwie małe, zredagowałam ze dwie i napisałam jedną własną 😉 Nie umiem więc powiedzieć, ile dokładnie czasu zajęło mi to konkretne tłumaczenie. Teraz, jak tak próbuję podsumować, to pewnie z pół roku jak nic… Z tym że jak tłumaczę (czy piszę, czy cokolwiek innego) zdarza mi się pracować nawet po kilkanaście godzin dziennie – więc pytanie o czas przeznaczony na jakąkolwiek pracę jest naprawdę trudne; można przepracować czterdzieści godzin w tygodniu, można pięćdziesiąt, a można i więcej (bo sobota i niedziela też są dniami pracy w tym, hehe, wolnym zawodzie…) – tak więc, zależnie od okoliczności, dzień dniowi nierówny 😉
Jeszcze jedno pytanko znad lektury „Ptaszkow”. Ksiazka ta jest sporego rozmiaru, czy mozna wiedziec, jak dlugo Pani zajelo, zeby ja przetlumczyc?
Dziekuje za obszerna odpowiedz i zycze milej pracy przy nastepnym tlumaczeniu pani Emilko.
Dziękuję i pozdrawiam ciepło! 🙂