Uff, właśnie po długiej podróży długim pociągiem dotarłam z Krakowa do domu! Zaraz w kilku słowach (i obrazach) przedstawię Wam przebieg mojego wypadu 🙂
Zatem – od początku.
Kraków przywitał mnie wczoraj wiatrem i zapachem suchych liści na Plantach. Jak zawsze był piękny, dostojny i – czarodziejski. Dowód na to ostatnie prezentuję na poniższym zdjęciu – do kompletu brakuje tylko ducha Gałczyńskiego, najlepiej w zielonej pelerynie. Albo w czarnej, ale za to z zieloną gęsią dla towarzystwa. I w zaczarowanej dorożce.
W tych właśnie rewirach spędziłam bardzo przyjemne popołudnie i wczesny wieczór po przyjeździe, a następnie udałam się na zasłużony odpoczynek, myśląc o dniu kolejnym – czyli dzisiejszym – kiedy to miałam spotkać się z Wami na krakowskich targach książki.
A jakie to były wspaniałe spotkania! Bardzo dziękuję Wam wszystkim, nawet się nie spodziewałam, że tylu Was przybędzie, zwłaszcza że utrudnień komunikacyjnych było tego dnia w mieście sporo. Ale pokonaliście wszelkie przeszkody – i cieszę się z tego nieprawdopodobnie 🙂 Zobaczyć Was, porozmawiać z Wami, albo nawet nie rozmawiać tylko popatrzeć w Wasze myślące, bystre oczy – coś wspaniałego! Cieszę się, że jesteście – i że się pokazujecie 🙂
Warunki do fotografowania nie były najlepsze, o czym wiedzą wszyscy, którzy przebijali się przez targowe tłumy – ale mam chociaż tę jedną migaweczkę, na której widać, jak rozmawiam ze świetnym czytelnikiem Karolem (tak, tym, który czasami wpisuje się tu na stronę) i jego Mamą.
Zdołałam jeszcze zrobić portret „Srebrnemu dzwoneczkowi” – właśnie dziś, na stoisku, po raz pierwszy ujrzałam nowe wydanie na własne oczy:
A potem? Cóż, potem już pędem na dworzec i z powrotem do domu. Po drodze widoki były przepiękne, kolory niewiarygodne (zwłaszcza w mojej ulubionej miejscowości Tunel, którą polecam Waszej uwadze zwłaszcza w październiku, właśnie ze względu na niespotykane walory kolorystyczne oraz urocze pagórki i wijące się między nimi drogi oraz dróżki). Tu mała dawka widoczków (choć akurat mało kolorowa, ale wdzięczna z innych względów):
I oto jestem z powrotem przy własnym biurku, z głową pełną miłych wspomnień, miłych rozmów i wrażeń, i sama się do siebie uśmiecham, myśląc o minionym dniu – jeszcze raz bardzo Wam wszystkim dziękuję! Fajnie mieć takich Czytelników! 😀
Widoczek niezwykle wdzięczny 🙂 Serdeczne pozdrowienia.
🙂 Jestem syta pięknych widoczków – w tej długiej drodze miałam ich całe masy, aż nie wiedziałam, w które okna patrzeć, w prawo czy w lewo, żeby czegoś nie przegapić. Co za kolory! Jesień w tym roku jest naprawdę wyjątkowo barwna 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Droga Pani Emilio.
Nawet nie wie pani jak bardzo jest mi przykro, że nie udało mi się z panią spotkać w sobotę:(
Kubusia co prawda tak czy inaczej nie było, ponieważ w tym dniu mieli w Korzkwi zjazd zuchów i harcerzy, ale obiecałam mu, że ja sama pojadę spotkać się z panią, poprosić o autograf na jego ulubionych Łowach i zrobić pamiątkowe zdjęcie.
Wpadłam na Wasze stanowisko pięć minut po pani wyjciu!
Koszmar komunikacyjny miał miejsce niestety w sobotę. Dwie duże imprezy w jeden dzień… Dwie godziny jechałam 5km 🙁
Okropnie byłam smutna.
Ale są też miłe wspomnienia i pamiatka…
Przepiekne, kolorowe Wasze stoisko mam caly czas przed oczami:)
No i mamy Dzwoneczka z pani podpisem:)
Liczę na kolejna możliwość spotkania sie z pania i na wieksze szczescie przy tej okazji.
Pozdrawiam seredecznie, Katarzyna mama Kuby
Miła Pani Katarzyno, też bardzo żałuję, zwłaszcza że minęłyśmy się o włos! 🙁 I nawet, jadąc na dworzec i widząc te straszliwe korki, myślałam o Pani i o tym, czy nie utknęła Pani gdzieś po drodze. Pocieszam się, że na pewno miała Pani jeszcze inne plany targowe, bo jeśli nie, to naprawdę bardzo mi przykro. W Krakowie zjawię się pewnie dopiero za rok – ale jeśli Kuba nadal pragnie uzyskać dedykację na „Łowach”, śmiało może Pani przesłać książkę do mnie – ja ją podpiszę i odeślę z powrotem. Chyba że poczekamy do przyszłego roku – decyzja należy do Kuby 😉 Pozdrawiam bardzo serdecznie!
Pieknie zdjecia, zaczarowany bankami mydlanymi Kraków, milo zobaczyc. Miejscowosc Tunel byla czesto atrakcja rodzinnych podrozy :).
Tlum na targach imponujacy. Wielu jest dziwakow na swiecie.
„Dzwoneczek” ladnie wyglada, swieze kolory I sliczne buzia
Wcale nie bylam gotowa na publikacje poprzedniego komentarza:)
…rozswietlaja stoisko. Ciesze sie, ze dobrze „poszly”.
Gratulacje, Emilko.
🙂 Dziękuję, Aneto! Do Tunelu muszę się kiedyś wybrać niezależnie, okropnie mnie korcą te wszystkie ścieżynki wijące się między wzgórzami i te pojedyncze domostwa, rozsiane jak na obrazku w dziecięcej książce 🙂
Dziwacy – tak, to my! Widząc kolejki do kas, korki wielokilometrowe itp., itd., myślałam sobie, że najwyraźniej z czytelnictwem nie jest tak źle, skoro takie tłumy gotowe są tak się poświęcić dla książek 🙂