Wszystkim Wam życzę pięknych, szczęśliwych i niezapomnianych wakacji!
Poznawania nowych miejsc i powrotów do miejsc dawno oswojonych; spotykania nowych przyjaciół i odnawiania starych przyjaźni; wspaniałych krajobrazów, wielu radosnych chwil, fascynujących lektur – i przede wszystkim odpoczynku, żeby nowych sił starczyło potem na długo!
Ściskam Was bardzo mocno i wracam już we wrześniu, a wraz ze mną – nowe książki 🙂
Ha! Zatem jeszcze przed wakacjami z radością przedstawiam Wam kolejną, znów bardziej konkretną zajawkę tego, co wydarzy się po wakacjach!
Książka to moja – nie moja.
Mój był pomysł, do którego przymierzałam się od wielu lat. Moje są komentarze do tekstu głównego.
Ale tekst główny należy do Adama Mickiewicza.
A wspaniała, niedosłowna, nastrojowa oprawa graficzna jest dziełem Marianny Sztymy.
Uchylam więc rąbka, rąbeczka – i zapraszam na rzut oka na moje biurko. Oto właśnie widzicie na monitorze (nie swoim, lecz moim) wstępny skład Ballad i romansów Adama Mickiewicza.
Właśnie skończyłam korektę i po raz kolejny (i z pewnością nie ostatni) napawam się zachwycającymi ilustracjami, których w tej książce będzie mnóstwo!
na życzenie publikuję kilka zdjęć i krótką relację z mojej podróży „Z książką na walizkach”.
Przy okazji składam dodatkowe i być może najważniejsze podziękowania:
dla p. Jerzego Kumiegi i p. Katarzyny Kujawy z Dolnośląskiej Biblioteki Publicznej im. T. Mikulskiego we Wrocławiu – za perfekcyjne opracowanie tras, programu i pozostałych spraw logistyczno-strategicznych oraz
dla ekipy (przeważnie jednoosobowej 😉 ) z Wydawnictwa Akapit Press – za wsparcie, niezawodność i pomoc na każdym kilometrze trasy.
Spotkania w tej edycji „Z książką na walizkach” odbywały się pod hasłem „Polska na szóstkę” – dlatego na spotkaniach postanowiłam rozmawiać z uczestnikami nie tylko o mojej pracy i książkach, ale też o tworzywie, którym się posługuję, czyli: o języku polskim. Temat chwycił, a efekty naszych rozmów były ciekawe i niekiedy zaskakujące 🙂
Moja wędrówka po kolejnych bibliotekach zaczęła się od Żórawiny – miejscowości położonej pod Wrocławiem. Tam spotkałam się z dziećmi z klas III (o ile mnie pamięć nie myli). Rozmowa szła nam wartko, jednego chłopca udało mi się nawet wprawić w osłupienie (kiedy to na pytanie pewnej dziewczynki odpowiedziałam, że pisząc pierwszą książkę osiem lat temu, miałam prawie trzydzieści lat). Niestety nie mam zdjęć z Żórawiny.
Punkt kolejny: Domaniów – pierwsze spóźnienie i bardzo miłe spotkanie w kameralnych warunkach. Ciekawe rozmowy z uczestnikami i kilka zdjęć:
I ostatnie spotkanie pierwszego dnia podróży: Wiązów.
Tutaj przybyli gimnazjaliści – i choć w pierwszej chwili wydawało mi się, że moje książki mogą ich nie zainteresować (za poważni!), ostatecznie udało nam się nawiązać ciekawą rozmowę o języku, pisaniu i związanych z nim trudnościach, o czytaniu i (jak wszędzie) o dziwnych oraz śmiesznych słowach (to był udany punkt!).
Kolejny dzień, jak to zwykle bywa, przyniósł kolejne wyzwania 😉
Od rana gościłam w Strzelinie, gdzie odbyło się przemiłe spotkanie z szóstoklasistami. Dużo śmiechu, dużo rozmów, ciekawe pytania i ogólnie – dobra zabawa 🙂
Kolejne spotkanie w Przewornie (nieudokumentowane, niestety), gdzie dotarliśmy (spóźnienie!), jadąc ulicą obok cyrku, a potem pod prąd i po skarpie (!), i gdzie udało mi się wspólnie z uczestnikami stworzyć zaskakująco długą listę onomatopei. Uczestnicy rozkręcili się tak, że nie nadążałam z pisaniem, za to dostałam chrypki 😉
I na koniec – Ciepłowody, gdzie czekała na mnie grupa przedszkolaków. Tu rozmawialiśmy głównie o wakacjach i dziwnych przygodach (na bazie „Srebrnego dzwoneczka”). Urzekła mnie przygoda w lesie, opowiedziana przez jedną z dziewczynek. Dziewczynka była jeszcze mała i nie wszystkie słowa wypowiadała wyraźnie, stąd (między innymi) enigmatyczna historyjka:
Dziewczynka: Proszę pani, a ja znalazłam w lesie małe zwierzątko!
Ja: Jakie?
D: Wyglądało jak suf!
Ja: ?
D: Jak suf!
Ja: Jak sowa?
D: Nie, jak suf!
Pani bibliotekarka (przychodzi z pomocą): Jak żółw!
D: Tak, jak suf!
Ja: Jakie było duże?
D: O-o… takie! (pokazuje rączkami na wysokość mniej więcej szklanki).
Ja: Miało skorupę?
D: Nie, nie!
Ja: A co miało?
D: Ogonek.
Ja: Długi?
D: Nie, krótki!
Ja: I nie miało skorupy?
D: Nie, tylko futerko!
Ja (skonsternowana): I wyglądało jak żółw?
D: Tak!
Ja: A futerko w jakim kolorze?
D: Pomarańczowe!
Ja: To może to była wiewiórka?
Dzieci (chórem): Nie! Przecież wiewiórka ma długi ogon!
Ja: Rzeczywiście… (???!?)
Oto i zagadka. Jakie zwierzątko znalazła w lesie dziewczynka?
Ja nie wiem, a Wy?
Na koniec odbył się wspaniały finał w Wałbrzychu – z niego nie mam już zdjęć, ale było wspaniale. Barwny korowód przeprowadził nas, wszystkich autorów, wydawców, bibliotekarzy, nauczycieli, rodziców i – przede wszystkim – dzieci na wałbrzyski rynek, gdzie działo się dużo, długo i głośno 🙂
Zostało mnóstwo miłych wspomnień i wielka ochota, żeby wrócić – tym razem na inny, choć też dolnośląski, szlak bibliotek 🙂
Może za rok się uda…?
Dokumentację zawdzięczam:
Centrum Kultury i Czytelnictwa Gminy Domaniów Gminnej Bibliotece Publicznej w Wiązowie Miejskiej i Gminnej Bibliotece Publicznej im. ks. J Twardowskiego w Strzelinie Publicznej Szkole Podstawowej nr 5 im. Bolka I Świdnickiego w Strzelinie Gminnej Bibliotece Publicznej w Ciepłowodach
Jak wiecie, miałam ambitny plan, żeby relacjonować przygodę „z książką na walizkach” (patrz TUTAJ) dzień po dniu – ale tempo wydarzeń było takie, że po prostu (wierzcie lub nie) nie było kiedy!
Jeździliśmy więc po drogach, dróżkach i bezdrożach Dolnego Śląska, odwiedzając kolejne ładne, ciekawe, mniejsze i większe miejscowości oraz tamtejsze biblioteki, i spotykając się z licznymi miłymi Czytelnikami i Bibliotekarzami. (Nawiasem mówiąc, koniecznie muszę tam wrócić. Ilość miejsc, które powinno się na Dolnym Śląsku zwiedzić i obejrzeć albo wręcz się nimi zachwycić, jest niebywała!)
Wszystkim bibliotekom, w których gościłam przez dwa z czterech dni podróży: w Żórawinie, Domaniowie, Wiązowie, Strzelinie, Przewornie i Ciepłowodach, dziękuję za niezwykle miłe i ciepłe przyjęcie, uczestnikom spotkań – za współpracę i dużo dobrej zabawy, Paniom Bibliotekarkom za uśmiech i życzliwość.
Relacji zatem nie ma, ale podzielę się z Wami chociaż zdjęciem – przez takie okolice tam się jeździ! I taką serpentyną, z takim ślicznym widokiem, zmierzaliśmy po ostatnim spotkaniu w stronę Wałbrzycha, na wielki finał XV edycji akcji „Z książką na walizkach”. Przyznam, że chwilami czułam się jak na wakacjach! 😀
Bo też wakacje w rzeczy samej już się czają za rogiem.
Choć oczywiście niektórzy z nas i tak będą pracować. Ja na przykład mam taki zamiar (choć oczywiście nie przez całe lato!).
A tymczasem pozdrawiam Was słonecznie, życząc cierpliwości (bo jeszcze tylko dwa tygodnie! Odliczanie czas zacząć!).