Deszcz pada, herbatka krzepi, Miedziany listek się szlifuje…
A ponieważ kształty jego nabierają coraz większej wyrazistości, postanowiłam oficjalnie zaprezentować Wam okładkę namalowaną przez Mamę MM.
Na okładce tej – która co prawda w sieci już się pojawiła, ale tu, u mnie, jeszcze ani razu – widać, rzecz jasna, Tereskę, która będzie główną bohaterką książki (premiera – tej jesieni!).
Kto nie wie, kim jest Tereska, może się ją w międzyczasie poznać, sięgając po Złotą gwiazdkę.
Ślę Wam uśmiechy deszczowe i mgliste (ale bynajmniej nie szare, bo zieleń za oknem coraz bardziej soczysta) i wracam do robótki…
Tereska fajowa dziewuszka, zasługuje na okładki i pierwsze plany! Tylko niech czasem koczek rozpuści, żeby ją cebulki włosowe nie rozbolały od tej fryzury na cebulę 😉 Bijoux z jarzębiny bardzo gustowna.
Też ją lubię! 🙂 A włosy rozpuszcza, rzecz jasna, kto by tyle wytrzymał w koczku 😉
Podziwiam te Starostowe portreciki i wciąż nie mogę się nadziwić, jak to można sobie wyobrazić postać literacką tak realnie, że mimo upływu lat – jest rozpoznawalna w swej, że tak powiem, istocie.
Prawda? Mam tak samo! Czasami sobie wchodzę do galerii ilustracji na maminej stronie i się napawam. A jeszcze mnie zachwycają portreciki do „Całusków pani Darling”: cały wachlarz postaci sportretowanych jak żywe, wiernie w stosunku do literackich opisów, z osobowością, że tak powiem, wypisaną na twarzy – i nie ma wątpliwości, kto jest kim!
Narobiłaś mi smaku, więc weszłam do galerii ilustracji i też się ponapawałam. Jakie prześliczne te trzy ptaszki ze „Srebrnego dzwoneczka”!
🙂 O, tak. Wszystko śliczne!
Ależ się tu ożywiło. Aż nie nadążam z czytaniem i pisaniem. Więc teraz tak zbiorowo napiszę.
Pani Bibliotekarka miała rację – nic się Pani nie zmieniła. Rozpoznaję Pani zdjęcia w każdym wieku nawet na najdalszych zakątkach świata.
Naszą bibliotekę wspominam bardzo miło do czasu aż ją wyremontowali – wtedy nie było to już tak przytulne miejsce i wiele książek zniknęło na zawsze, a zamierzałam jeszcze do nich wrócić. Szkoda.
I moja mam też mi założyła kartę, gdy miałam ok. 5 lat. 🙂
Ale przez pewien czas miałam bardzo miłą panią bibliotekarkę w szkole, z którą spędzałyśmy dużo czasu, gdyż wtedy biblioteka mieściła się w sali, w której mieliśmy lekcje. Często pomagałyśmy okładać książki i pani nas uczyła wyszywać krzyżykami i robić na szydełku, a także pokazywała nam swoją kolekcję minerałów. Pamiętam, jak nam wszystkim było smutno, gdy odeszła.
Na polskim mieliśmy dzisiaj przemówienie i moje przedstawiało Jeden Wielki Radosny Chaos i tu wyszło coś podobnego, więc mam nadzieję, że cokolwiek da się z tego zrozumieć. Ja tak mam, gdy się cieszę i nie umiem nad tym panować.
Proszę pozdrowić ode mnie Tereskę.
Zapewniam, że Jeden Wielki Radosny Chaos budzi bardzo miłe emocje u odbiorców 🙂
Niech żyją biblioteki! – zakrzyknę raz jeszcze. Tyle miłych wspomnień wynosi z nich tylu ludzi! I tyle się tam można nauczyć. Niewiele osób spotkanych na drodze życia (że się tak górnolotnie wyrażę) zostaje tak wyraźnie w pamięci, jak bibliotekarze i – zwłaszcza – bibliotekarki (zwłaszcza, bo są w liczebnej przewadze).
Znikających książek żal – może powinna powstać taka jedna wielka, ogromna biblioteka gromadząca książki wycofywane z księgozbiorów? To by było fajne. Wszyscy robiliby sentymentalne wycieczki do takiego miejsca. Już to widzę oczyma wyobraźni 😀
Tereskę pozdrawiam, a Tobie przesyłam miłe uśmiechy!
To prawda. Wszystko śliczne. Chyba pójdę poszukać „Całusków pani Darling”.;)
Śliczna miedziana okładka. Ze szlachetną patyną, choć mnie akurat miedź bardziej podoba się bez grynszpanu i takie mam pierwsze z nią skojarzenia 🙂 Jestem bardzo ciekawa jesiennych przygód Tereski. A biżuteria rzeczywiście urocza 🙂
Dzięki, dzięki! Biżuteria naturalna – zawsze wspaniała! Począwszy od czereśniowych kolczyków a na jarzębinowych koralach skończywszy 🙂
Jesienne przygody Tereski – o, sporo ma ona trosk na głowie, ale dojdzie z nimi do ładu, inaczej być nie może 🙂
Serdeczności!