Dzisiaj ciemno, pochmurno i deszczowo, jakby to już była prawdziwa, zaawansowana jesień – szybciutko więc, korzystając z tego nastroju (zanim znów słońce przypomni, że mamy jeszcze kalendarzowe lato…), wrzucam newsa!
Za dodrukiem stoi oczywiście Wydawnictwo Kropka. 🙂
rok temu ogłosiłam ukończenie bożonarodzeniowej książki (TUTAJ), której tytuł do dzisiaj pozostawał tajemnicą (choć na stronie Wydawcy już od pewnego czasu można go znaleźć w zapowiedziach… 🙂 ). Książka musiała poczekać, ponieważ, oczywiście, trudno byłoby wydawać gwiazdkową historię, dajmy na to, w maju. Ale oto nadchodzi jesień, a wraz z nią wyczekiwana przeze mnie premiera!
Niniejszym ogłaszam, że moje najnowsze książkowe dziecko, Cacko. Opowieść bożonarodzeniowa (dziecko-cacko 😉 ) ukaże się już w listopadzie, nakładem wydawnictwa Bis. (Rok temu odgadywaliście tytuł, Mama Isi odgadła Cacko, a kilka innych osób podtytuł: Opowieść bożonarodzeniowa – nikt jednak nie odgadł prawidłowo całości. Ale byłyście Panie blisko, tak blisko!).
Urocza dziewczynka natomiast, którą możecie oglądać na załączonym obrazku, to jedna z bohaterek tej opowieści, Jadwinia. Portrecik ów został wyczarowany przez wspaniałą Edytę Danieluk, która stworzyła do Cacka spory zestaw nastrojowych, pełnych ciepła, subtelnych i przemawiających do wyobraźni ilustracji.
W najbliższym czasie pokażę Wam jeszcze kilka z nich.
I oczywiście – jako że machina już się rozpędziła – będę Was informowała na bieżąco o wszystkich nowinkach. 🙂
Taka oto przesyłka dotarła do mnie dziś rano prosto z wydawnictwa Papilon!
Przedstawiam Wam zbiór opowiadań napisanych przez dwanaścioro polskich autorów – w tym przeze mnie 🙂 – dla czytelników w wieku 6-9 lat. W sam raz na nowy rok szkolny!
Wydawnictwu Papilon dziękuję za zaproszenie do tego projektu. Miło znaleźć się w tak zacnym gronie autorów. 🙂
dzisiaj nieskromnie polecam Wam dwa świetne artykuły na temat moich książek, opublikowane w czasopiśmie Paidia i Literatura (nr 5/2023) . Teksty są niezwykle interesujące także dla mnie – to dla autora bardzo ciekawe doświadczenie, poznawać rozmaite odczytania i odkrywać sensy dostrzeżone przez Czytelników (także przez czytelników-literaturoznawców!), nie zawsze w pełni widoczne nawet dla niego. Jest w tym niewątpliwie coś fascynującego.
Pierwszy artykuł, autorstwa pani prof. Agnieszki Kwiatkowskiej (UAM w Poznaniu), zatytułowany W lesie i ogrodzie. Ekofilozofia Emilii Kiereś (klik), jest pokłosiem konferencji Mały antropocen. Rola literatury dla dzieci i młodzieży w zielonej edukacji humanistycznej, zorganizowanej w grudniu ubiegłego roku przez Interdyscyplinarne Centrum Badań nad Edukacją Humanistyczną UŚ.
We wszystkich dziełach Kiereś przyroda odgrywa bardzo ważną rolę, a obraz natury jest kształtowany w konwencji romantycznej, baśniowej lub w szczególnym, ekorealistycznym ujęciu eksponującym elementy pożądane i postulowane świata przedstawionego (ekologiczne postawy bohaterów, nieskażoną przyrodę, harmonijną współegzystencję człowieka i innych bytów).
„Metalowa seria” jest bardzo malarska i sensualna, pełna barw, woni, smaków; widzimy rudziejący las, czujemy zapach śniegu i uszek, a w ogrodzie woń piwonii. Bardzo mocno odczuwamy chłód. Można poszczególne tomy opisywać również przez pryzmat ich dominanty kolorystycznej – ona w sposób symboliczny oddaje ich nastrój i przesłanie. Zresztą wszyscy bohaterowie mają wrażliwość estetyczną i cieszą się barwami świata. Urodę słów znakomicie podkreślają ilustracje Małgorzaty Musierowicz będące jak obrazy – chciałoby się taki obraz oprawić w ramy i długo w niego wpatrywać.
Połowa wakacji zbliża się wielkimi krokami – tymczasem u mnie pracowicie! Ciągle jeszcze piszę nową powieść, a praca nad nią weszła w moją ulubioną fazę: wszystko już siedzi na swoim miejscu, wszystko się zazębia, a ja przepisuję całość po raz kolejny i bawię się warstwą językową, dodając tu i ówdzie jakiś opis, tam znów doprecyzowując jakieś zdanie, tu podrzucając kolor, a tam – dźwięk. A przy okazji, oczywiście, jeszcze co nieco zmieniam, skracam albo dodaję – żeby osiągnąć efekt optymalny. To naprawdę przednia rozrywka! Aha, i mam już tytuł!
Jednocześnie powstają ilustracje do mojej bożonarodzeniowej książki-niespodzianki, którą, mam nadzieję, będę mogła zapowiedzieć ze szczegółami po wakacjach. Wspaniała Pani Ilustratorka przesłała mi do wglądu już osiem (!) przepięknych ilustracji – jestem zachwycona! I liczę na to, że wkrótce dostanę pozwolenie na to, żeby pokazać którąś z nich także Wam.
A póki co mogę zapowiedzieć zgoła inną publikację – już 28 sierpnia będzie miał premierę zbiór opowiadań dwanaściorga polskich autorów – kolejna książka z cyklu „12” wydawnictwa Papilon, tym razem pod tytułem: 12 supermocy. Polscy autorzy o tym, jak budować poczucie własnej wartości. Miałam przyjemność napisać jedno z opowiadań zamieszczonych w tym tomie: Połączeni jak koraliki. Na zachętę dla Was – okładka, spis treści i fragment moich Koralików.
Drodzy Czytelnicy w każdym wieku, a także Rodzice, Dziadkowie i Nauczyciele Czytelników – oto i są, znów! Wakacje!
Życzę Wam wspaniałego wypoczynku po zasłużonych trudach, wielu ciekawych odkryć, wielu budujących spotkań, wielu chwil spędzonych razem z tymi, z którymi najbardziej chcecie przebywać. Niech na nic nie zabraknie Wam czasu!
„Człowiek wypoczywa naprawdę tylko w takim razie, jeśli się stapia z otoczeniem, a stopić się może jedynie wówczas, gdy jego dusza i dusza natury posiadają wspólną, odpowiadającą sobie organizację”
– pisał Henryk Sienkiewicz w Bez dogmatu. Cóż, trudno nie przyznać mu racji! Stapiajcie się więc z otoczeniem, i niechaj to będzie otoczenie jak najpiękniejsze – pod dowolnym względem. Oczywiście, będę się odzywać od czasu do czasu, z nadzieją, że i Wy będziecie tu niekiedy zaglądać, choć życzę Wam również odpoczynku od internetu i wszelakich mediów! (Aż mnie korci, żeby sparafrazować Sienkiewicza w tym duchu…)
A po wakacjach (łączących wytężoną pracę z odpoczynkiem) mam nadzieję wrócić do Was z nowinkami o książkach. Nowych, rzecz jasna.
przyszła wiosna, a wraz z nią napłynęły do mnie zaproszenia na spotkania z Wami!
Czym prędzej informuję Was o nich i mam nadzieję, że z niektórymi z Was uda mi się niebawem zobaczyć. 🙂
Spotkanie pierwsze, w podpoznańskim Puszczykowie, anonsuje poniższy plakat:
Na spotkaniu tym będę opowiadać o moich książkach, o tym, jak nad nimi pracuję, co mi pomaga, a co przeszkadza w ich tworzeniu, zdradzę Wam kilka ciekawostek dotyczących powstania niektórych z nich – i odpowiem na wszystkie Wasze pytania!
Do Puszczykowa zapraszam w czwartek, 16 maja, o godzinie 18.00, do Biblioteki Miejskiej, ul. Rynek 15.
***
Z kolei w najbliższy piątek, 17 maja, będę gościem spotkania z cyklu „Wierni, piękni, niewidzialni”, organizowanego przez Zachodni Oddział Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury. Wystąpię na nim jako tłumaczka książek Emily Hawkins i Jessiki Roux Historia naturalna wróżek i Historia naturalna syren. Rozmowę poprowadzi Aleksandra Wieczorkiewicz.
.
.
Co ważne: spotkanie połączone będzie z WARSZTATAMI PLASTYCZNYMIz udziałem Koła Sztuki dla Dzieci „Na Wysokiej Górze” WFPiK UAM. Warsztaty przewidziane są dla dzieci w wieku 6-10 lat, jednak konieczna jest rejestracja! Zgłoszenie z imieniem, nazwiskiem i wiekiem Uczestnika/Uczestniczki wraz z telefonem kontaktowym należy przesłać na adres skladkulturalny.jezyce@gmail.com lub przekazać dzwoniąc pod numer 732695154. Liczba miejsc ograniczona!
Do Poznania zapraszam w piątek 17 maja, godzina 17.30, księgarnia Skład Kulturalny, ul. Szamarzewskiego 4/6, Poznań.
Wczoraj dość nieoczekiwanie odwiedziłam Poznań i spontanicznie postanowiłam wstąpić do Muzeum Narodowego. Z żalem stwierdziłam, że moja ulubiona galeria polskiego malarstwa XIX-wiecznego akurat jest niedostępna (bo w remoncie), ale za to zwiedziłam galerię sztuki europejskiej i czasową wystawę łączącą rzeźbę średniowieczną ze współczesną sztuką (tutaj warte obejrzenia były jedynie średniowieczne eksponaty, ale może jestem nieobiektywna – bardzo lubię rzeźbę z tego okresu).
W galerii sztuki europejskiej trafiłam natomiast na dzieło, którego w ogóle nie pamiętałam z poprzednich wizyt, a które tym razem wyjątkowo mocno we mnie zarezonowało i towarzyszyło mi (nie dosłownie, rzecz jasna) nawet po tym, jak wróciłam do domu. Zrobiłam mu zdjęcie – nie najlepsze co prawda – i dzisiaj dzielę się z Wami tym obrazem, życząc wszystkim pięknych świąt Zmartwychwstania.
Obraz: Franz von Stuck, Ukrzyżowanie (Golgota), 1907
Czternaście lat temu, 5 marca 2010 roku, ukazała się moja pierwsza książka, Srebrny dzwoneczek. Nie przypuszczałam wtedy, że to wydarzenie dosłownie odmieni bieg mojego życia i że określi moją drogę na kolejne lata (a może nawet – w co skłonna jestem już teraz uwierzyć – na zawsze). Nie przypuszczałam, że po ukończeniu tej powiastki dla dzieci kolejne pomysły zaczną się rodzić w mojej wyobraźni jeden po drugim i że wkrótce pisanie książek stanie się moim zawodem.
Kiedy skończyłam pracę nad Srebrnym dzwoneczkiem, nie miałam żadnych oczekiwań poza tym, żeby zobaczyć swoją powiastkę w druku. Nie zastanawiałam się, co będzie dalej. Nawet mi się nie śniło, że ta pierwsza książka, a po niej – wszystkie kolejne spotkają się z tak dobrym odbiorem, z tak miłym, przyjaznym, życzliwym odzewem Czytelników i że, na dodatek, spadnie na nie tyle nominacji, wyróżnień i nagród w poważnych konkursach. Szczerze mówiąc, wszystko to bardzo mnie zaskoczyło. Myślę też, że miałam dużo szczęścia, że sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej.
I oto jestem – czternaście lat później. Właśnie piszę trzynastą powieść, a licząc razem z autorskimi gawędami – piętnastą książkę*. Myślę o kolejnych, bo pomysły wciąż się mnożą i zapisuję nimi już piąty gruby zeszyt.
Jestem wdzięczna za to, że mogę wykonywać tę twórczą, pożyteczną i odpowiedzialną pracę, która niezmiennie przynosi mi wiele radości.
Ale, ale – wszystko to dzięki Wam, Czytelnikom! Bez Was nic z tego by się nie wydarzyło, pisarz bez Czytelników nie może wszak istnieć. Książki muszą żyć, wędrować między ludzi, stawać się ich częścią, oddziaływać na ich wyobraźnię, zapisywać się w pamięci. Mam wielkie szczęście do Czytelników!
Oczywiście bez Wydawców również nic by się nie udało.
Dziękuję Wam wszystkim!
Co jeszcze mogę powiedzieć?
Po tych czternastu latach nieustającej pracy nad tekstami dla małych i młodych Czytelników mam już bardzo jasny i sprecyzowany pogląd na to, czym powinny być takie książki i jaka jest ich rola. Mogłabym o tym opowiadać długo i zawile, ale, mówiąc w skrócie: wierzę, że literatura dla dzieci powinna pokazywać Prawdę, Dobro i Piękno. Powinna uczyć, jak być Człowiekiem. Powinna utwierdzać w przekonaniu, że nie ma nic ważniejszego i nic większego. I że to właśnie te wartości są wartościami zwycięskimi – choć droga, którą wskazują, nie jest łatwa. Kiedy formułuję to w ten sposób, brzmi to oczywiście patetycznie, górnolotnie i może nawet (oby nie!) pretensjonalnie – w praktyce jednak (czyli: w powieściach) nie ma potrzeby używania takich podniosłych słów. Wielkie rzeczy są jednocześnie proste, przejrzyste, niepozorne i bardzo, bardzo codzienne. I tak też chcę o nich mówić w książkach, w miarę moich skromnych możliwości, z pełną świadomością swoich ograniczeń, nieustannie starając się doskonalić.
Jeszcze raz: cieszę się, że jesteście i dziękuję Wam za to. Bądźcie nadal! 🙂 Każdy sygnał od Was jest dla mnie bezcennym znakiem, że to, co robię, ma sens. Pozdrawiam serdecznie wszystkich i każdego z osobna, i, cóż, świętuję czternaste urodziny Srebrnego dzwoneczka! Zapraszam do świętowania i Was!
PS Z okazji powyższej rocznicy na Facebooku wystartowała LOTERIA URODZINOWA. Do 11 marca, do północy, możecie zgłosić swój udział. Zapraszam!Szczegóły TUTAJ.
_____
* Nie wliczam tu mojego udziału w antologiach i dwóch książek napisanych we współpracy z Mamą MM.
Choćbym nie wiadomo jak starannie zaplanowała przebieg fabuły, zawsze, kiedy już zaczynam PISAĆ – nie: notować, wymyślać, planować, ale właśnie PISAĆ, czyli snuć właściwą opowieść – w którymś momencie historia skręca w nieprzewidzianą przeze mnie stronę. Zawsze jakiś poboczny wątek zapragnie stać się bardziej znaczący – a to wymaga rozbudowania go. Zawsze jakaś postać nagle postanowi postąpić inaczej niż chciałam pierwotnie – a z tego wynikają zupełnie nowe komplikacje, implikacje, zwroty akcji i przewroty całego niekiedy schematu powieści. Postaci i wydarzenia, kiedy przestają być wyłącznie punktem założonego planu, a nabierają życia, barw i, by tak rzec, ciała, zaczynają się kierować własną logiką – kiedy zaś dochodzą do głosu, pozwalam im sobą (do pewnego stopnia!) sterować. I zazwyczaj wychodzi to na lepsze!
Właśnie pośród tej pozornej samowoli bohaterów i fabuły (no, jednak pozornej – bo przecież, choć kierują się własną logiką, to ostatecznie ja nad nimi panuję i bez mojej zgody nic się nie ostanie, i nawet te ich emancypacyjne posunięcia są wytworem MOJEJ wyobraźni) przychodzi czasami rozstrzygnięcie kluczowej kwestii albo podstępny twist nabiera mocy, albo po prostu wszystkie elementy nagle zaczynają pasować do siebie jeszcze lepiej niż przedtem.
Nie przestaje mnie to fascynować!
Fakt, że materia, którą jest słowo (w połączeniu z wyobraźnią i dyscypliną), jest tak plastyczna, żywa, nieobliczalna – a jednak dająca się okiełznać w sposób dający prawdziwą satysfakcję – ten fakt właśnie sprawia, że tak bardzo lubię snuć opowieści. „Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła” – uważała, jak wiadomo, Wisława Szymborska; śmiem jednak twierdzić, że pisanie książek jest zabawą co najmniej tak samo piękną! 😀
A wspominam o tym wszystkim, bo właśnie nadszedł ów moment: moi bohaterowie znowu się zbuntowali i zdecydowali się postąpić inaczej niż przewidziałam, w związku z czym zostałam niejako zmuszona do przepracowania planu wydarzeń i całego tła. I co? I oczywiście teraz jest lepiej! 😀 Uspokajam jednak: to, co do tej pory powstało (czyli już prawie połowa powieści, a w każdym razie grubo ponad 1/3), pozostaje w mocy – trzeba będzie wszystko tylko nieco przemeblować, tu trochę dodać, tam trochę ująć – i jazda dalej, do przodu!
Nieskromnie i na marginesie dodam, że mnie samej podoba się ta historia i mam nadzieję, że kiedy już ją posplatam, doszlifuję, wykończę – spodoba się i Wam. W końcu to dla Was ją piszę!