A wiosną…

A wiosną, a wiosną stosy kartek rosną – pisze się jedno i (w perspektywie) drugie, tłumaczy się trzecie i zaraz potem czwarte, czasu wprost człowiekowi nie starcza, co jest uczuciem niezwykle przyjemnym, zwłaszcza kiedy się wie, że wszystkie teksty, które teraz zapełniają po brzegi moje biurko i (nie po brzegi) mój komputer, z czasem przeobrażą się z brudnopisowych poczwarek w  książkowe motyle. Juhuu!

W tej chwili na warsztacie mam przekład: niezwykłą baśń, jedną z trzech. Ciekawe wyzwanie i satysfakcjonująca praca. Przy okazji dokonałam też kilku interesujących i zaskakujących – przynajmniej dla mnie 😉 – spostrzeżeń, o czym może kiedy indziej. W każdym razie: będzie z tego piękna książka! Szczegóły w swoim czasie, a na razie tylko zdjęcie… 😉

Ponadto przesyłam Wam wiosenne pozdrowienia – wszystkie cebulki, posadzone jesienią, wykiełkowały i zakwitły, dzięki czemu mam teraz przy domu zagonik szafirków i tulipanów. Co więcej: brzozy po drugiej stronie ulicy już mają czym szumieć!

Słyszę co prawda, że gdzieniegdzie wiosna ociąga się nieco – ale nawet jeśli gdzieś jest chwilowo biało, to przecież pod tą bielą jest już zielono! 🙂 I to jest krzepiąca myśl!

Uściski dla tych, którym świeci słońce i jeszcze mocniejsze dla tych, u których pochmurno albo i śnieży!