Wiemy tylko, a i to w dużym stopniu dzięki bezpośredniemu doświadczeniu, że zło trudzi się – z wielką mocą i nieustannym sukcesem – na próżno: zawsze jedynie przygotowuje glebę dla niespodzianego dobra – ten cytat z listu J.R.R. Tolkiena do syna Christophera (tłum. Agnieszka Sylwanowicz) bardzo zapadł mi w serce i pamięć.
Przekazuję go Wam zamiast życzeń w tym (kolejnym) dziwnym roku, który przynosi jakby więcej niż zwykle niepewności, zamętu, znużenia i niepokoju. Z jednym zastrzeżeniem: nie jestem pewna, czy można mówić o „nieustannym sukcesie” zła, skoro jednak Dobro (a z nim i Prawda) zawsze i mimo wszystko ostatecznie zwycięża. Chyba że owym „sukcesem” jest fakt, iż czasem wątpimy w zwycięstwo.
. Nie wątpmy więc!
. Wesołego Alleluja!
.
_
ilustracja: Michaił Niestierow, Zmartwychwstanie Chrystusa (1922)
Przyjemnym trafem właśnie dzisiaj, w Dniu Pisarza (który obchodzę, jak na przedstawicielkę tego zawodu przystało, przy biurku…), mogę pokazać Wam okładkę mojej nowej powieści dla dzieci starszych (9+) i młodzieży młodszej (ale właściwie może także dla tej nieco starszej?).
.
.
„Kiedy po raz pierwszy ujrzałam Lapis, jaśniało w słońcu, misterne jak rzeźba z kości słoniowej.
Ogarnął mnie zachwyt (…). Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że Lapis jest miastem z legendy, a świetliste mury, które tak mnie zachwyciły, kryją mroczne tajemnice (…). Ta historia ma początek w odległych, legendarnych czasach, dawno, dawno temu, kiedy powstało Lapis i zrodziła się Poczwara.”
Pewnego dnia wskutek niecnego spisku włodarzy miasta Lapis, życie Tobiasza – młodego architekta o złotym sercu – i jego mądrej, dobrej żony Elżbiety, wywraca się do góry nogami. Na domiar złego ich ukochane miasto w ciągu jednej nocy zostaje niemal całkowicie zniszczone przez złowrogą siłę, kryjącą się w podziemiach.
Pięćdziesiąt lat później do odbudowanego Lapis przybywa Irenka. Ta oczytana, ciekawa świata i nieco zbuntowana dziewczynka postanawia zgłębić tajemnice miasta i dowiedzieć się, dlaczego o pewnych sprawach się tu nie rozmawia. Czy uda jej się rozwikłać wszystkie zagadki? Czy Poczwara to tylko stara legenda? Co się stało z Elżbietą i Tobiaszem i skąd w Lapis latarnia morska, skoro nigdy nie leżało nad morzem?
„Lapis” to pełna przygód i mrocznych tajemnic opowieść o rezolutnej, nieustraszonej dziewczynce, skomplikowanej ludzkiej naturze, samotności, miłości, przyjaźni i odwadze. Przede wszystkim jednak to historia o potędze słowa i o tym, że nie można go lekceważyć, bo bez niego – nic nie ma znaczenia.
(z opisu wydawcy)
.
Pisałam tę książkę z wielkim zapałem i radością (ale i w pocie czoła!) – a już wkrótce, ozdobiona niezwykłą, nastrojową okładką i takimiż ilustracjami przez wspaniałą Katarzynę Bajerowicz, ukaże się ona nakładem Wydawnictwa Kropka.
Nowy rok rozpoczął się z przytupem: najpierw podwójną nominacją w plebiscycie Lokomotywa, potem nominacją w największym plebiscycie czytelników Książka roku 2020Lubimyczytac.pl i Allegro (nawiasem mówiąc, będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie oddać głos na moją Przepowiednię nominowaną w kategorii „Literatura dziecięca” – głosować można TUTAJ do 28 lutego). Tymczasem mija kolejny miesiąc, a wydarzenia nie zwalniają tempa!
Już w najbliższą środę, 24 lutego, będą miały premierę aż cztery przetłumaczone przeze mnie książki dla dzieci – polecam je Waszej uwadze! 🙂
.
Pierwsza z nich to absurdalna, szalona, zabawna i pełna uroku rymowanka Alana Millsa Żarłoczny koziołek – ze świetnymi ilustracjami Abnera Graboffa. Idealna do wspólnego czytania i wspólnego zrywania boków! 🙂
Książka druga, Na okrągło (tekst: Blossom Budney, ilustracje: Vladimir Bobri), to rymowanka dla uważnych i spostrzegawczych: o tym, że otaczają nas (sic!) okrągłe przedmioty i że okrągłość jest formą zadziwiająco powszechną w świecie (skądinąd okrągłym…).
Oba tytuły ukażą się w Wydawnictwie Kropka.
.
Kolejne dwie książeczki to 7 i 8 tom Nierozłączek Annie Barrows – nowe śmieszne (i pouczające zarazem) przygody zabawnych i zadziornych przyjaciółek, Lilki i Pestki.
Jeśli już znacie Nierozłączki, nie trzeba Was zachęcać do lektury; jeśli zaś nie znacie – to macie trochę czasu, żeby nadrobić zaległości i w oczekiwaniu na premierę przeczytać wcześniejsze części!
Obie książki ukażą się nakładem wydawnictwa HarperKids.
.
Spodziewam się, że niebawem wrócę do Was z kolejnymi zapowiedziami – zaglądajcie! 🙂
Dziękuję Lubimyczytac.pl za to miłe wyróżnienie, a wszystkich Czytelników zachęcam do udziału w plebiscycie: masa książek, na które można głosować, w aż 13 kategoriach (plus jedna kategoria dodatkowa!). Sprawdźcie TUTAJ!
Dziękuję Lokomotywie za miłe wyróżnienie, które bardzo cieszy!
Czytelnicy mogą głosować na wybrane tytuły do 31 stycznia, do czego zachęcam, bo warto wspierać dobre książki. A wśród nominacji (jest ich aż 60, pogrupowanych w 6 kategoriach) znajdziecie takich mnóstwo!
Nareszcie! Dziwny rok 2020 dobiega końca – czas więc na podsumowanie.
Dla mnie jest ono znaczące dlatego, że to więcej niż podsumowanie minionych dwunastu miesięcy, które, nawiasem mówiąc, okazały się (wbrew sytuacji zewnętrznej) dobre, ważne i owocne. To także podsumowanie minionej dekady, a nawet – piętnastu lat.
Był to również rok wydania nowych przekładów (Nierozłączki. I jak tu być grzeczną?, Nierozłączki. Skazane na balet, Była raz starsza pani, Co potrafią koty?), rok nowych pomysłów – ale też istotnych zmian i decyzji.
Zatem – rok ważny pod każdym względem!
Jakby tego było mało, w marcu 2020 obchodziłam jubileusz pracy twórczej 🙂 Wtedy właśnie minęło równe 10 lat od mojego literackiego debiutu! To w marcu 2010 bowiem ukazało się pierwsze wydanie Srebrnego dzwoneczka.
Od tego czasu napisałam dwanaście książek (w tym jedną, wspomnianą wyżej, razem z Mamą MM) oraz mniejsze teksty zamieszczone w dwóch antologiach:Sylaboratoriumi Kociołek opowieści.
Nadchodzący rok przynosi kolejny jubileusz – w 2021 minie 15 lat od mojego pierwszego wydanego przekładu (niewydanych było więcej – tłumaczyłam bowiem już dużo wcześniej, na domowe i własne potrzeby…).
Do dzisiaj ukazało się czterdzieści jeden przełożonych przeze mnie tytułów. Tłumaczyłam utwory współczesne – ale i klasykę literatury. Znalazły się tu zarówno wielotomowe i wielostronicowe powieści, jak i małe powiastki oraz serie dla młodszych czytelników, a ostatnio także – wierszyki dla tych całkiem niedużych.
To oczywiście nie koniec!
Jesienią skończyłam pisać nową powieść dla młodych czytelników. Tekst jest już po redakcji i zdaje się, że właśnie powoli powstają do niego ilustracje i okładka…!
Książka ukaże się w 2021 roku.
Skończyłam też kolejne pięć przekładów – one również zostaną wydane w najbliższych miesiącach.
Styczeń leży więc przede mną jak nowy, czysty zeszyt, który tylko czeka na zapisanie. Wszystkie stare projekty zamknęłam przed końcem roku i teraz mogę się wziąć za zupełnie nowe! A jest ich niemało.
Na początek, 1 stycznia, zasiadam do pracy nad następną książką. I zaczynam kolejny pracowity sezon!
A co on przyniesie i jak będzie wyglądało jego podsumowanie? To się jeszcze zobaczy 😉
W każdym razie teraz, po dziesięciu (i zarazem niemal piętnastu) latach pracy, mogę powiedzieć z czystym sumieniem: czuję, że dokonałam dobrego wyboru. Lubię to, co robię, lubię pisać (i tłumaczyć) dla Was! Lubię kontakt z Wami, Czytelnikami, cieszy mnie, że jest Was coraz więcej, cieszy mnie Wasz żywy i stały odzew i to, że chcecie, bym pisała dalej. I będę pisała, bo pomysłów mam na co najmniej najbliższe dziesięć lat!
Czuję się spełniona i szczęśliwa – choć wciąż chcę sięgać, gdzie wzrok nie sięga, doskonalić się i stawiać czoła nowym wyzwaniom. Wiem, że tak naprawdę ta miniona dekada to dopiero początek – dużo pracy jeszcze przede mną!
A na sam koniec – najważniejsze:
– dziękuję Wam, Czytelnicy, że jesteście – bo bez Was przecież wszystko to nie miałoby żadnego sensu!
– dziękuję moim Wydawcom, za sprawą których wszystkie książki i przekłady spływające z mojego biurka mogą trafić w ręce czytelników;
– dziękuję Bibliotekarzom i Nauczycielom – tym, których spotkałam na swojej drodze i tym, których nie miałam jeszcze przyjemności poznać; wszystkim, których wsparcie niejednokrotnie czuję i którzy dbają o to, żeby Dzieci chciały, lubiły i miały potrzebę czytać książki!
– dziękuję moim Bliskim – poza milionem innych spraw, zupełnie niezwiązanych z pracą, także za: wyrozumiałość i kibicowanie; za to, że utwierdzają mnie w ważnych decyzjach, udzielają cennych rad, dodają otuchy w chwilach zwątpienia, wyręczają w domowych obowiązkach, kiedy termin oddania tekstu lub tzw. natchnienie przykuwa mnie do biurka i cierpliwie wołają na kolację, kiedy w amoku, z niemal niewidzącymi już oczami i strzykającym kręgosłupem, siedzę dwunastą godzinę przed monitorem 😉
DZIĘKUJĘ Wam wszystkim! I mam nadzieję, że jeszcze wiele wspaniałych, wspólnych książkowych przygód przed nami!
Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, które dla niektórych z Was mogą być nieco inne od poprzednich (oby w jak najmniejszym stopniu!), chcę Wam życzyć spokoju, niesłabnącej nadziei, równowagi duchowej i umiejętności odróżnienia rzeczy naprawdę ważnych od tych mniej ważnych (i zupełnie nieważnych!).
Niech te Narodziny, na które czekamy, przyniosą nam wszystkim radość i światło!
___
ilustracja: Taddeo Gaddi (1290-1366), Narodziny Jezusa
Wiemy wszyscy, że rzeczy martwe potrafią być złośliwe. Zapewne dlatego właśnie awaria na stronie www przytrafiła się w przeddzień premiery mojej nowej książki 😉
Awaria na szczęście została naprawiona (choć może lepiej byłoby powiedzieć: ominięta) i teraz mogę powitać Was na mojej nowej stronie. A raczej: pod nowym adresem.
Ale wracając do książki: tak, rzeczywiście, już od środy 25 listopada JEST! JEST!!!
Piękna, dopracowana w najmniejszych szczegółach, pachnąca i okazała!
.
.
Wewnątrz książki znajdziecie dwadzieścia kolęd (wraz z nutami i chwytami gitarowymi), a każdej z nich towarzyszy napisana przeze mnie gawęda.
O czym to gawędy? Jak to gawędy – o wszystkim po trosze. O historii kolęd, o świątecznych tradycjach, o tym, co właściwie dzieje się w kolędach – bo rzadko zwracamy na to uwagę, skupieni na śpiewie. Tymczasem w bożonarodzeniowych pieśniach dzieje się całkiem sporo i wszystko ma znaczenie!
O kolędach. Gawęda powstała z myślą o dzieciach, ale tak naprawdę jest to książka dla wszystkich, do czytania w pojedynkę lub rodzinnie i na głos.
Kto chciałby zajrzeć do środka, tego zapraszam TUTAJ!
O 165. rocznicy śmierci Adama Mickiewicza piszą dziś wszyscy i wszędzie – więc i ja odczułam potrzebę wspomnienia tutaj tej wspaniałej postaci. Będzie to wspomnienie osobiste.
Mickiewicz towarzyszy mi przez większość życia, właściwie się z nim nie rozstaję. Najpierw, w dzieciństwie, oczarowały mnie Ballady i romanse zilustrowane przez Antoniego Boratyńskiego. Z owych tekstów wyłaniał się niezwykły, mroczny, tajemniczy świat, a ilustracje – choć nie były „piękne” w taki sposób, w jaki piękno odczuwa dziecko – bez wątpienia oddawały nastrój grozy i niesamowitości.
.
.
Potem, w czasach licealnych, zachwyciły mnie Dziady. To uczucie, zwielokrotnione, powróciło na studiach polonistycznych na Uniwersytecie im. (jakże by inaczej) Adama Mickiewicza. Był to dla mnie czas ponownego, znacznie głębszego i bardziej dociekliwego odkrywania twórczości wieszcza. Wtedy również, śladami młodego Adama, śladami Konrada, śladami filomatów i carskich kibitek, po raz pierwszy spacerowałam po Wilnie (Wilno też pokochałam na zawsze!). Pisałam o Mickiewiczu prace zaliczeniowe (o samotności w jego poezji, o lirykach lozańskich), a na koniec powrócił do mnie podczas pisania pracy magisterskiej, którą poświęciłam (na przekór teoriom o „drugim Słowackim”) K.K. Baczyńskiemu, w poezji którego tropiłam wpływy Mistrza Adama (skutecznie!). Praca nosiła nawet tytuł: Kołnierzyk Mickiewicza.
.
.
.
.
Minęło parę lat, zaczęłam pisać książki. Dla dzieci. A jednak i tu wkradł się Mickiewicz, którego postać i twórczość zapragnęłam przybliżyć młodym czytelnikom! Pamiętając, jak silne wrażenie w dzieciństwie zrobiły na mnie ballady, napisałam „Łowy”. W pierwotnym zamyśle miała to być opowieść o małym Adasiu, ale ostatecznie stała się zagadkową historią osnutą (luźno) na „Świteziance”. Mały Adaś mignął jedynie w tle, na pierwszy plan zaś wysunęła się kilkunastoletnia Maryla Wereszczakówna i jej brat, Michał.
.
.
.
.
Minęło kolejnych parę lat; wciąż niezmiennie przywiązana do Mickiewicza, nadal z myślą o młodych czytelnikach, postanowiłam napisać komentarze do „Ballad i romansów”, tej książki, od której zaczęła się moja znajomość z wieszczem. I napisałam je, pod okiem samego Mistrza Adama, który surowo i groźnie spoglądał mi przez ramię z portretu (portret wisi za moimi plecami, kiedy siedzę przy biurku, a wisi już długo, bo dostałam go w prezencie na osiemnaste urodziny).
.
.
Właściwie Mickiewicz jest ze mną przez cały czas. Nieustannie obecny w cytatach, we frazach, które ni stąd ni zowąd rozbrzmiewają w głowie, w rymach, w obrazach, w skojarzeniach. Pewnie to właśnie oznacza powiedzenie, że poeta „żyje w swoich wierszach”: żyje w innych ludziach. Słowa, które zapisał, osobiście dobrał, ułożył w takim a nie innym porządku – krążą w nas i między nami. Już na zawsze.
Zawdzięczam Mickiewiczowi wiele, bardzo wiele wzruszeń, zachwytów i olśnień. Wciąż wracam do jego wierszy. Wierzę, że jest wśród Was wielu czytelników Mistrza Adama. Ale jeśli nie przepadacie za jego twórczością, może właśnie dziś, przy okazji tej rocznicy, spróbujecie spojrzeć na nią świeżym okiem? A nuż do Was przemówi?
Ballady i romanse z komentarzami Emilii Kiereś, ilustracje: Marianna Sztyma, wyd. ART Egmont
Emilia Kiereś, Łowy, ilustracje autorki, Wydawnictwo Akapit Press