Dziękuję Lokomotywie za miłe wyróżnienie, które bardzo cieszy!
Czytelnicy mogą głosować na wybrane tytuły do 31 stycznia, do czego zachęcam, bo warto wspierać dobre książki. A wśród nominacji (jest ich aż 60, pogrupowanych w 6 kategoriach) znajdziecie takich mnóstwo!
Nareszcie! Dziwny rok 2020 dobiega końca – czas więc na podsumowanie.
Dla mnie jest ono znaczące dlatego, że to więcej niż podsumowanie minionych dwunastu miesięcy, które, nawiasem mówiąc, okazały się (wbrew sytuacji zewnętrznej) dobre, ważne i owocne. To także podsumowanie minionej dekady, a nawet – piętnastu lat.
Był to również rok wydania nowych przekładów (Nierozłączki. I jak tu być grzeczną?, Nierozłączki. Skazane na balet, Była raz starsza pani, Co potrafią koty?), rok nowych pomysłów – ale też istotnych zmian i decyzji.
Zatem – rok ważny pod każdym względem!
Jakby tego było mało, w marcu 2020 obchodziłam jubileusz pracy twórczej 🙂 Wtedy właśnie minęło równe 10 lat od mojego literackiego debiutu! To w marcu 2010 bowiem ukazało się pierwsze wydanie Srebrnego dzwoneczka.
Od tego czasu napisałam dwanaście książek (w tym jedną, wspomnianą wyżej, razem z Mamą MM) oraz mniejsze teksty zamieszczone w dwóch antologiach:Sylaboratoriumi Kociołek opowieści.
Nadchodzący rok przynosi kolejny jubileusz – w 2021 minie 15 lat od mojego pierwszego wydanego przekładu (niewydanych było więcej – tłumaczyłam bowiem już dużo wcześniej, na domowe i własne potrzeby…).
Do dzisiaj ukazało się czterdzieści jeden przełożonych przeze mnie tytułów. Tłumaczyłam utwory współczesne – ale i klasykę literatury. Znalazły się tu zarówno wielotomowe i wielostronicowe powieści, jak i małe powiastki oraz serie dla młodszych czytelników, a ostatnio także – wierszyki dla tych całkiem niedużych.
To oczywiście nie koniec!
Jesienią skończyłam pisać nową powieść dla młodych czytelników. Tekst jest już po redakcji i zdaje się, że właśnie powoli powstają do niego ilustracje i okładka…!
Książka ukaże się w 2021 roku.
Skończyłam też kolejne pięć przekładów – one również zostaną wydane w najbliższych miesiącach.
Styczeń leży więc przede mną jak nowy, czysty zeszyt, który tylko czeka na zapisanie. Wszystkie stare projekty zamknęłam przed końcem roku i teraz mogę się wziąć za zupełnie nowe! A jest ich niemało.
Na początek, 1 stycznia, zasiadam do pracy nad następną książką. I zaczynam kolejny pracowity sezon!
A co on przyniesie i jak będzie wyglądało jego podsumowanie? To się jeszcze zobaczy 😉
W każdym razie teraz, po dziesięciu (i zarazem niemal piętnastu) latach pracy, mogę powiedzieć z czystym sumieniem: czuję, że dokonałam dobrego wyboru. Lubię to, co robię, lubię pisać (i tłumaczyć) dla Was! Lubię kontakt z Wami, Czytelnikami, cieszy mnie, że jest Was coraz więcej, cieszy mnie Wasz żywy i stały odzew i to, że chcecie, bym pisała dalej. I będę pisała, bo pomysłów mam na co najmniej najbliższe dziesięć lat!
Czuję się spełniona i szczęśliwa – choć wciąż chcę sięgać, gdzie wzrok nie sięga, doskonalić się i stawiać czoła nowym wyzwaniom. Wiem, że tak naprawdę ta miniona dekada to dopiero początek – dużo pracy jeszcze przede mną!
A na sam koniec – najważniejsze:
– dziękuję Wam, Czytelnicy, że jesteście – bo bez Was przecież wszystko to nie miałoby żadnego sensu!
– dziękuję moim Wydawcom, za sprawą których wszystkie książki i przekłady spływające z mojego biurka mogą trafić w ręce czytelników;
– dziękuję Bibliotekarzom i Nauczycielom – tym, których spotkałam na swojej drodze i tym, których nie miałam jeszcze przyjemności poznać; wszystkim, których wsparcie niejednokrotnie czuję i którzy dbają o to, żeby Dzieci chciały, lubiły i miały potrzebę czytać książki!
– dziękuję moim Bliskim – poza milionem innych spraw, zupełnie niezwiązanych z pracą, także za: wyrozumiałość i kibicowanie; za to, że utwierdzają mnie w ważnych decyzjach, udzielają cennych rad, dodają otuchy w chwilach zwątpienia, wyręczają w domowych obowiązkach, kiedy termin oddania tekstu lub tzw. natchnienie przykuwa mnie do biurka i cierpliwie wołają na kolację, kiedy w amoku, z niemal niewidzącymi już oczami i strzykającym kręgosłupem, siedzę dwunastą godzinę przed monitorem 😉
DZIĘKUJĘ Wam wszystkim! I mam nadzieję, że jeszcze wiele wspaniałych, wspólnych książkowych przygód przed nami!
Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, które dla niektórych z Was mogą być nieco inne od poprzednich (oby w jak najmniejszym stopniu!), chcę Wam życzyć spokoju, niesłabnącej nadziei, równowagi duchowej i umiejętności odróżnienia rzeczy naprawdę ważnych od tych mniej ważnych (i zupełnie nieważnych!).
Niech te Narodziny, na które czekamy, przyniosą nam wszystkim radość i światło!
___
ilustracja: Taddeo Gaddi (1290-1366), Narodziny Jezusa
Wiemy wszyscy, że rzeczy martwe potrafią być złośliwe. Zapewne dlatego właśnie awaria na stronie www przytrafiła się w przeddzień premiery mojej nowej książki 😉
Awaria na szczęście została naprawiona (choć może lepiej byłoby powiedzieć: ominięta) i teraz mogę powitać Was na mojej nowej stronie. A raczej: pod nowym adresem.
Ale wracając do książki: tak, rzeczywiście, już od środy 25 listopada JEST! JEST!!!
Piękna, dopracowana w najmniejszych szczegółach, pachnąca i okazała!
.
.
Wewnątrz książki znajdziecie dwadzieścia kolęd (wraz z nutami i chwytami gitarowymi), a każdej z nich towarzyszy napisana przeze mnie gawęda.
O czym to gawędy? Jak to gawędy – o wszystkim po trosze. O historii kolęd, o świątecznych tradycjach, o tym, co właściwie dzieje się w kolędach – bo rzadko zwracamy na to uwagę, skupieni na śpiewie. Tymczasem w bożonarodzeniowych pieśniach dzieje się całkiem sporo i wszystko ma znaczenie!
O kolędach. Gawęda powstała z myślą o dzieciach, ale tak naprawdę jest to książka dla wszystkich, do czytania w pojedynkę lub rodzinnie i na głos.
Kto chciałby zajrzeć do środka, tego zapraszam TUTAJ!
O 165. rocznicy śmierci Adama Mickiewicza piszą dziś wszyscy i wszędzie – więc i ja odczułam potrzebę wspomnienia tutaj tej wspaniałej postaci. Będzie to wspomnienie osobiste.
Mickiewicz towarzyszy mi przez większość życia, właściwie się z nim nie rozstaję. Najpierw, w dzieciństwie, oczarowały mnie Ballady i romanse zilustrowane przez Antoniego Boratyńskiego. Z owych tekstów wyłaniał się niezwykły, mroczny, tajemniczy świat, a ilustracje – choć nie były „piękne” w taki sposób, w jaki piękno odczuwa dziecko – bez wątpienia oddawały nastrój grozy i niesamowitości.
.
.
Potem, w czasach licealnych, zachwyciły mnie Dziady. To uczucie, zwielokrotnione, powróciło na studiach polonistycznych na Uniwersytecie im. (jakże by inaczej) Adama Mickiewicza. Był to dla mnie czas ponownego, znacznie głębszego i bardziej dociekliwego odkrywania twórczości wieszcza. Wtedy również, śladami młodego Adama, śladami Konrada, śladami filomatów i carskich kibitek, po raz pierwszy spacerowałam po Wilnie (Wilno też pokochałam na zawsze!). Pisałam o Mickiewiczu prace zaliczeniowe (o samotności w jego poezji, o lirykach lozańskich), a na koniec powrócił do mnie podczas pisania pracy magisterskiej, którą poświęciłam (na przekór teoriom o „drugim Słowackim”) K.K. Baczyńskiemu, w poezji którego tropiłam wpływy Mistrza Adama (skutecznie!). Praca nosiła nawet tytuł: Kołnierzyk Mickiewicza.
.
.
.
.
Minęło parę lat, zaczęłam pisać książki. Dla dzieci. A jednak i tu wkradł się Mickiewicz, którego postać i twórczość zapragnęłam przybliżyć młodym czytelnikom! Pamiętając, jak silne wrażenie w dzieciństwie zrobiły na mnie ballady, napisałam „Łowy”. W pierwotnym zamyśle miała to być opowieść o małym Adasiu, ale ostatecznie stała się zagadkową historią osnutą (luźno) na „Świteziance”. Mały Adaś mignął jedynie w tle, na pierwszy plan zaś wysunęła się kilkunastoletnia Maryla Wereszczakówna i jej brat, Michał.
.
.
.
.
Minęło kolejnych parę lat; wciąż niezmiennie przywiązana do Mickiewicza, nadal z myślą o młodych czytelnikach, postanowiłam napisać komentarze do „Ballad i romansów”, tej książki, od której zaczęła się moja znajomość z wieszczem. I napisałam je, pod okiem samego Mistrza Adama, który surowo i groźnie spoglądał mi przez ramię z portretu (portret wisi za moimi plecami, kiedy siedzę przy biurku, a wisi już długo, bo dostałam go w prezencie na osiemnaste urodziny).
.
.
Właściwie Mickiewicz jest ze mną przez cały czas. Nieustannie obecny w cytatach, we frazach, które ni stąd ni zowąd rozbrzmiewają w głowie, w rymach, w obrazach, w skojarzeniach. Pewnie to właśnie oznacza powiedzenie, że poeta „żyje w swoich wierszach”: żyje w innych ludziach. Słowa, które zapisał, osobiście dobrał, ułożył w takim a nie innym porządku – krążą w nas i między nami. Już na zawsze.
Zawdzięczam Mickiewiczowi wiele, bardzo wiele wzruszeń, zachwytów i olśnień. Wciąż wracam do jego wierszy. Wierzę, że jest wśród Was wielu czytelników Mistrza Adama. Ale jeśli nie przepadacie za jego twórczością, może właśnie dziś, przy okazji tej rocznicy, spróbujecie spojrzeć na nią świeżym okiem? A nuż do Was przemówi?
Ballady i romanse z komentarzami Emilii Kiereś, ilustracje: Marianna Sztyma, wyd. ART Egmont
Emilia Kiereś, Łowy, ilustracje autorki, Wydawnictwo Akapit Press
Jeszcze tylko półtora miesiąca, i do księgarń trafi książka (a właściwie – księga!) O kolędach. Gawęda, napisana przeze mnie, a zilustrowana wspaniale, bogato i barwnie przez Mariannę Oklejak.
.
I chociaż do premiery zostało trochę czasu, już dziś mogę pokazać Wam to i owo. Zapraszam na rzut oka do wnętrza!
chcę Wam dziś zaprezentować okładkę bożonarodzeniowej niespodzianki, którą przygotowywałam dla Was przez ostatnie miesiące, dzięki czemu melodie kolęd nie odstępowały mnie przez całe lato! 😀
Oto zapowiedź książki (czy może raczej: księgi), zatytułowanej O kolędach. Gawęda, w której znajdzie się dwadzieścia najpopularniejszych kolęd z moimi komentarzami.
Zwykle nie zastanawiamy się nad tekstami kolęd, bo śpiewamy je, a nie czytamy. Tym razem chcę Was jednak zaprosić do lektury – opowiem o tym, co w kolędach się dzieje (a dzieje się sporo!), opowiem o ich powstaniu, a także będę uciekać w liczne dygresje, dzięki którym przybliżę Wam – zwłaszcza bardzo młodym Czytelnikom – sporo faktów związanych z kolędami i z Bożym Narodzeniem. Wszystko to będzie okraszone rozmaitymi ciekawostkami i licznymi pięknymi, kolorowymi ilustracjami Marianny Oklejak.
Ach, no i oczywiście – obok tekstów kolęd pojawią się nuty i chwyty gitarowe, żeby po lekturze móc razem pośpiewać!
Chociaż lato i związane z nim przyjemności różnego rodzaju (patrz: zdjęcie) powoli odchodzą w przeszłość – to nic, to nic!
Co prawda koniec wakacji wydaje się zawsze zaprawiony odrobiną smutku – ale przecież kolejne lato (i to niejedno!) przed nami! Może nawet lepsze niż to minione?
A na razie – powrót do szkoły.
Życzę Wam, Uczniowie, Rodzice i Nauczyciele, żeby ten rok szkolny jak najszybciej stał się zupełnie zwyczajny i normalny. A dopóki taki nie będzie – życzę Wam cierpliwości, dobrej woli, nadziei i radości ze wspólnego przebywania i wspólnej nauki – mimo wszystkich utrudnień!