Szkoła!

Moi mili Czytelnicy! Uczniowie duzi i mali!

Dobrego nowego roku szkolnego!
Życzę Wam, żeby każdy jego tydzień przyniósł jakieś odkrycie, żeby dawne przyjaźnie się pogłębiały, a nowe nie dawały na siebie czekać. Żebyście mimo trudów nauki, zmęczenia porannym wstawaniem, znużenia rutyną – potrafili odnaleźć jasne strony w codziennym wysiłku.

Choćby było ciężko, zapewniam Was: kiedyś będziecie to wszystko wspominać miło, a przynajmniej – z sentymentem Odwagi, siły i wytrwałości! 

Nauczycielom-przewodnikom zaś życzę wielu sił, cierpliwości i radości z wykonywanej pracy na każdy dzień tego nowego roku.

*

Być może jeszcze nie wiecie – bo informację o tym zamieściłam dotąd jedynie na Facebooku – że już 6 listopada będzie miała premierę moja nowa książka, „Miedziany Listek”. Okładka do niej będzie się prezentowała tak:

A drugi września to bardzo dobry moment, żeby ją zaprezentować, bo akcja książki zaczyna się w przeddzień rozpoczęcia nowego roku szkolnego.

Dlatego też postanowiłam Wam pokazać także moje stare zdjęcie – a robię to dlatego, że zabawnym zbiegiem okoliczności jestem na nim dokładnie w takiej samej sytuacji (z jednym dniem różnicy), jak Tereska w pierwszym rozdziale „Miedzianego Listka”. No, może ona miała na biurku jeszcze większy porządek… Ale poza tym wszystko się zgadza. 🙂

Nie wierzycie? No to zajrzyjcie do tekstu!

1 września

80 lat temu – dawno i niedawno zarazem. Przecież żyją jeszcze ci, którzy ten dzień pamiętają. Choć tak wielu innych zginęło.

Nie wolno zapomnieć. Trzeba pamiętać. Trzeba słuchać świadków, póki mamy szczęście ich znać.

*

Jakiś czas temu, podczas jednej z naszych wycieczek po Polsce, zajechaliśmy do Tumu pod Łęczycą.

(Nawiasem mówiąc, jak głosi Wikipedia: Podczas bitwy nad Bzurą we wrześniu 1939 w północnej wieży archikolegiaty ukrył się niemiecki obserwator kierujący ogniem artylerii niemieckiej. Artyleria polska ostrzelała kościół, skutecznie likwidując ten punkt obserwacyjny, ale wieża uległa zniszczeniu, a w kościele wybuchł pożar. Po przejściowym zajęciu okolic Łęczycy przez Wojsko Polskie archikolegiata została zbombardowana przez Luftwaffe, co spowodowało dalsze zniszczenia murów i stropów oraz kolejny pożar. Z kolegiaty pozostały już tylko mury bez dachu. Resztki wyposażenia przysypał gruz i odłamki z dachówek dachu, który wpadł do wnętrza.)

Po zwiedzeniu (odbudowanej) kolegiaty, zmęczeni i głodni po całodniowej wycieczce, trafiliśmy kawałeczek dalej, do „Oberży na Progu Tumu”. Niepozorny ten budynek w pierwszej chwili nie zachęcił nas specjalnie, ale głód i zmęczenie przeważyły i w końcu weszliśmy do środka.

Nie będę teraz opisywać tego raczej niezwykłego miejsca, dość powiedzieć, że nazwa „oberża” pasowała tam idealnie. Wystrój wnętrza nakłonił mnie do obejścia całej sali, umeblowanej długimi stołami i ławami, i do obejrzenia rozlicznych pamiątek (dotyczących różnych dziedzin życia i historii) wiszących na ścianach. Wszystkie te artefakty najwyraźniej były własnością zażywnego pana Oberżysty, który, w skórzanym fartuchu i z sumiastym wąsem, osobiście obsługiwał gości, racząc ich przy okazji rozmaitymi anegdotami i nie żałując czasu na dłuższe rozmowy.

Jedną z pamiątek wiszących na ścianie przy wejściu było przedwojenne godło Polski:

A pod nim, na pożółkłym karteluszku, opis:

I było to dziwnie wzruszające, że można się natknąć na takie godło w tak zaskakującym otoczeniu i że ktoś je przechował przez wszystkie te lata (z latami wojny na czele), że ktoś zapamiętał, kiedy i dlaczego zdjęto je z właściwego mu miejsca, na które przecież już nigdy to godło nie wróciło. Bo zastąpiono je nowym. Z orłem bez korony.

I tym wzruszeniem się z Wami dzisiaj dzielę.

*

Trzeba pamiętać. Nie wolno zapomnieć.