Po Krakowie

Z małym poślizgiem, za to z całego serca, chcę podziękować wszystkim Wspaniałym Osobom, które odwiedziły mnie na stoisku targowym w Krakowie! Jesteście nieprawdopodobnie kochani!

Usłyszałam tyle dobrych, motywujących, radujących słów – zobaczyłam tyle uśmiechów, tyle mądrych oczu, tyle odebrałam uścisków, że chyba powinno mi wystarczyć do przyszłej jesieni 😉 Że już nie wspomnę o pełnych uroku i serca prezentach, wykonanych własnoręcznie – w każdym przypadku.

Przepełniają mnie wdzięczność, radość i wzruszenie – dobrze jest czuć, że moja praca przydaje się innym. Nie ma lepszej nagrody. DZIĘKUJĘ!

Chcę też osobno podziękować fantastycznej krakowskiej szkole „Źródło”, w której gościłam w piątek na dwóch spotkaniach – ile spontanicznej radości, żywiołowych rozmów (i monologów), ile śmiechu i wzruszeń, świetnych, rozczytanych i oczytanych dziewczynek i wspaniałych rodziców! Naładowaliście mi akumulatory po brzegi 😉

Na zdjęciach widać, co dostałam w prezencie od uczennic (listy + spin-off „Srebrnego dzwoneczka” z suspensem, pt. „Tajemniczy wózek”) oraz jaką świetną wystawę okładek przygotowały: były tam zresztą nie tylko kopie (doskonałe), ale i własne projekty. Bomba!

A jeszcze scena! – udekorowana była tak, że wyglądała jak brzeg Świtezi przy pełni księżyca!!! Tyle starania i serca!!!

Raz jeszcze bardzo Wam dziękuję i przesyłam gorące uściski!

Do zobaczenia!

Kraków, gwiazdka i ballady

Kochani Czytelnicy,

wybieram się do Krakowa! Po raz pierwszy od lat trzech, więc jak możecie sobie wyobrazić, cieszę się bardzo!

Szczegóły? Proszę uprzejmie:

Jak widzicie, pierwsze egzemplarze „Złotej gwiazdki” przywędrują na targi prościutko z drukarni – zdążą akurat, w sam raz. Z czego ogromnie się cieszę, bo już bym chciała wziąć tę książkę do ręki i zajrzeć do środka, jak też się udała.

Zapraszam Was bardzo gorąco, będę czekała na każde spotkanie z każdym Gościem! 🙂 

Przy okazji chcę Wam też podziękować za wspaniały odzew na „Ballady i romanse” Adama Mickiewicza z moimi komentarzami – tu, na stronie, na Facebooku, w mailach i osobiście. Każda z tych opinii i każde Wasze słowo są dla mnie wielką nagrodą i motywacją do dalszej pracy. Dziękuję po stokroć!

Nawiasem mówiąc, ubiegłotygodniowe warsztaty w Muzeum Literatury w Warszawie udały się wspaniale – wspólnie czytaliśmy balladę Wieszcza i próbowaliśmy stworzyć własną, wyszukiwaliśmy słowa tworzące nastrój w balladach i romansach i robiliśmy jeszcze sporo innych ciekawych rzeczy 🙂 A potem wszystkie dzieci (i rodzice…) rzuciły się w wir szaleństw plastycznych z Marianną Sztymą.

Po spotkaniu zostały miłe wspomnienia, a dzieci, mam nadzieję, choć trochę polubiły Mistrza Adama (jeśli nie zdążyły polubić go wcześniej).

Do Muzeum Literatury przybyli też inni mili Goście – wysłannicy mediów rozmaitych a przyjaznych, dzięki czemu mogę Wam tu dziś zostawić kilka linków. Jeśli jeszcze nie wiecie, czy „Ballady i romanse” mają szansę Wam się spodobać – spodobać się w ogóle albo po prostu: w tej nowej odsłonie – możecie skorzystać z recenzji TU albo TAM, lub też wziąć się za wywiadzik – JEDEN lub DRUGI 🙂

Tymczasem ściskam Was mocno, wdzięczna za wszelkie dobre fluidy i powoli szykuję się mentalnie na wyprawę do stolicy Małopolski…

Warszawo! Zapraszam!

Zapraszam serdecznie wszystkich chętnych, szczególnie tych, którzy żyją już lat osiem albo nieco więcej, na premierę „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza z moimi komentarzami, które ukażą się lada dzień w serii ART wydawnictwa Egmont!

Premierze towarzyszyć będą warsztaty plastyczno-językowe „Hejże hola!”, a poprowadzimy je ja i Marianna Sztyma, autorka pięknych ilustracji do tekstów Wieszcza.

Warto! 🙂

Niedziela, 14 października, godzina 12.00

Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza

Rynek Starego Miasta 20, Warszawa

(wstęp wolny dla dzieci i opiekunów!)

„Pod słup, na wzgórek”

Kiedy byłam mała – nie bardzo mała, ale mała – lubiłam podczytywać „Ballady i romanse” Mickiewicza.

Mieliśmy w domu między innymi „Ballady, bajki, wiersze” zilustrowane przez Antoniego Boratyńskiego – obrazki były przerażające, począwszy od tego na okładce – ale właśnie to „przerażające” kusiło w dziwny sposób, więc często do tej książki wracałam.

Miałam też osobne wydanie „Pani Twardowskiej” z wcale nie przerażającymi ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego – bardzo je lubiłam. Miało tę zaletę, że opatrzono je (nielicznymi) przypisami, dzięki czemu tekst był bardziej zrozumiały.

Bo, rzecz jasna, nie rozumiałam wszystkiego, o czym ballady opowiadały – ale to wcale nie przeszkadzało mi tonąć w tym przedziwnym świecie, pełnym cudów i strachów.

Rzeczą nie do końca jasną był dla mnie na przykład ów „słup”, pod który biegły dzieci w „Powrocie taty”. Oczywiście, jak zawsze, kiedy czegoś nie wiedziałam, dopytałam się u starszych, co to może znaczyć. Przydrożna kapliczka – odpowiedziano mi. To był ten „słup” z „cudownym obrazem”. Ale jak go sobie wyobrazić? Dlaczego słup? Przydrożne kapliczki, jakie znałam, wcale nie przypominały słupa.

Po wielu latach, jako studentka, pojechałam po raz pierwszy na Litwę. I tam odwiedziłam cudowny, wspaniały skansen w Rumszyszkach (mam słabość do skansenów!). Ta wizyta wyjaśniła wszystko.

Do Rumszyszek wróciłam rok temu i w tym roku – i tym razem przywiozłam z sobą mnóstwo zdjęć.

Skansen obejmuje ogromny teren (175 hektarów!), który podzielono na kilka części, odpowiadających regionom Litwy.

W każdej z tych części stoi wieś – jak żywa. Można spacerować opłotkami; od jednej wsi do drugiej wędruje się polnymi ścieżkami albo przez las, mostek i rzeczkę – drzewa szumią, trawy falują, pachnie zboże. Przed chałupami kwitną kolorowe i pachnące kwiaty, brzęczą pszczoły wokół uli, w cienistych sadach stoją ławeczki, w ogródkach pnie się w górę fasola i kwitną ziemniaki, pachnący groszek wije się przy ganku. Żyć nie umierać 🙂 (W skansenie jest i miasteczko, ale o nim może innym razem.)

Przy jednej z dróg stoi za płotem drewniany kościół, otoczony kolekcją przydrożnych kapliczek – „słupów”. I to je przede wszystkim chciałam Wam dzisiaj pokazać – są przepiękne, cudnie rzeźbione albo wzruszająco naiwne – każda inna, wszystkie wspaniałe.

Zresztą podobne stoją też w poszczególnych „wioskach” w całym skansenie.

Ciekawe, swoją drogą, jak dokładnie wyglądała ta kapliczka, o której myślał Mickiewicz, pisząc „Powrót taty”. W każdym razie – jak się przekonałam na własne oczy – nie bez powodu nazwał ją „słupem”. Zresztą pewnie wszyscy tam tak na nie mówili.

Pięknie rzeźbione, charakterystyczne krzyże można spotkać na Litwie nie tylko w skansenie – wciąż jeszcze stoją gdzieniegdzie przy drogach i zachwycają misternym wykonaniem.

A gdybyście się wybierali do Wilna – zajrzyjcie koniecznie do Muzeum Narodowego w Starym Arsenale. Tam także znajduje się bogata, cudowna wystawa kapliczek i krzyży przydrożnych – niesłychane bogactwo form i wzorów. Warto!

Zwłaszcza, jeśli ktoś chciałby poczuć się przez chwileczkę jak na Litwie Mickiewicza… 🙂