Żywa materia

Zaiste, opowieść jest żywym tworem!


Choćbym nie wiadomo jak starannie zaplanowała przebieg fabuły, zawsze, kiedy już zaczynam PISAĆ – nie: notować, wymyślać, planować, ale właśnie PISAĆ, czyli snuć właściwą opowieść – w którymś momencie historia skręca w nieprzewidzianą przeze mnie stronę. Zawsze jakiś poboczny wątek zapragnie stać się bardziej znaczący – a to wymaga rozbudowania go. Zawsze jakaś postać nagle postanowi postąpić inaczej niż chciałam pierwotnie – a z tego wynikają zupełnie nowe komplikacje, implikacje, zwroty akcji i przewroty całego niekiedy schematu powieści. Postaci i wydarzenia, kiedy przestają być wyłącznie punktem założonego planu, a nabierają życia, barw i, by tak rzec, ciała, zaczynają się kierować własną logiką – kiedy zaś dochodzą do głosu, pozwalam im sobą (do pewnego stopnia!) sterować. I zazwyczaj wychodzi to na lepsze!


Właśnie pośród tej pozornej samowoli bohaterów i fabuły (no, jednak pozornej – bo przecież, choć kierują się własną logiką, to ostatecznie ja nad nimi panuję i bez mojej zgody nic się nie ostanie, i nawet te ich emancypacyjne posunięcia są wytworem MOJEJ wyobraźni) przychodzi czasami rozstrzygnięcie kluczowej kwestii albo podstępny twist nabiera mocy, albo po prostu wszystkie elementy nagle zaczynają pasować do siebie jeszcze lepiej niż przedtem.


Nie przestaje mnie to fascynować!


Fakt, że materia, którą jest słowo (w połączeniu z wyobraźnią i dyscypliną), jest tak plastyczna, żywa, nieobliczalna – a jednak dająca się okiełznać w sposób dający prawdziwą satysfakcję – ten fakt właśnie sprawia, że tak bardzo lubię snuć opowieści. „Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła” – uważała, jak wiadomo, Wisława Szymborska; śmiem jednak twierdzić, że pisanie książek jest zabawą co najmniej tak samo piękną! 😀


A wspominam o tym wszystkim, bo właśnie nadszedł ów moment: moi bohaterowie znowu się zbuntowali i zdecydowali się postąpić inaczej niż przewidziałam, w związku z czym zostałam niejako zmuszona do przepracowania planu wydarzeń i całego tła. I co? I oczywiście teraz jest lepiej! 😀 Uspokajam jednak: to, co do tej pory powstało (czyli już prawie połowa powieści, a w każdym razie grubo ponad 1/3), pozostaje w mocy – trzeba będzie wszystko tylko nieco przemeblować, tu trochę dodać, tam trochę ująć – i jazda dalej, do przodu!

Nieskromnie i na marginesie dodam, że mnie samej podoba się ta historia i mam nadzieję, że kiedy już ją posplatam, doszlifuję, wykończę – spodoba się i Wam. W końcu to dla Was ją piszę!