Po dolnośląskich „walizkach”

Ochłonęłam po podróży „Z książką na walizkach” – czas więc na podsumowanie tych czterech intensywnych dni 🙂

Dzień pierwszy zaczął się inauguracyjną kolacją we Wrocławiu – tam właśnie spotkali się wszyscy: organizatorzy, wydawcy, animatorzy, pisarze i ilustratorzy, którzy następnego dnia ruszyli dziesięcioma różnymi trasami w podróż po bibliotekach Dolnego Śląska.

Swobodna pogawędka po kolacji… (foto: Ewa Karwan-Jastrzębska)

Następny dzień zaczął się już o 6.00 rano, kiedy to wraz z towarzyszącym mi animatorem Adamem ruszyliśmy na pierwsze (z trzech) spotkanie tego dnia. Upał od rana dawał się we znaki, ale dzielnie dotarliśmy do Międzyborza, gdzie spotkanie przebiegło w miłej atmosferze za roletami (jak dobrze, że były!):

Kolejnym przystankiem była Twardogóra, gdzie w kameralnej, miłej bibliotece im. Reymonta spędziliśmy sympatyczne półtorej godziny, żałując, że nie mamy więcej czasu, by obejrzeć wszystkie miejscowe atrakcje (a jest ich trochę).

Tak Władysław Stanisław Reymont wita czytelników, wchodzących w progi twardogórskiej biblioteki (foto: Adam Hemer)

Po tym spotkaniu pomknęliśmy do Oleśnicy, gdzie upał sięgał już zenitu, tym bardziej, że było to samo południe! Ogólnie panujące gorąco nie przeszkodziło jednak Czytelnikom obecnym w Bibliotece Pod Pegazem w intensywnej aktywności – spotkanie w Oleśnicy było zdecydowanie najbardziej spontanicznym, dynamicznym i wesołym ze wszystkich pięciu, które przeprowadziłam w ciągu dwóch dni podróży (Kasztanowłosa! Dziękuję Ci za obecność! 🙂 ).

Po tym ruszyliśmy w drogę do Legnicy, gdzie już czekał nas odpoczynek i gdzie mogliśmy się zregenerować przed kolejnym miłym lecz wymagającym dniem 🙂

Od rana w Legnicy – spotkanie w bibliotece. Lawina pytań! (Choć mimo wszystko nie taka, jak w Oleśnicy). Po wszystkim Pani Dyrektor oprowadziła nas (niestety szybciutko, bo spieszyliśmy się już dalej!) po zabytkowym budynku biblioteki, który, jak się okazało, ma niezwykle ciekawą i bogatą historię. U swoich początków był siedzibą Loży Masońskiej! Obejrzeliśmy nawet ozdobione polichromiami pomieszczenie w podziemiach, w którym masoni spotykali się na degustacji wina (!).

Polichromie w legnickiej bibliotece (foto: Adam Hemer)

A z Legnicy – niespodziewaną trasą off-road (wybór drogi należał do nas 😀 ) podążyliśmy do Siedlec, gdzie wzięliśmy udział w festynie szkolnym.

Nieoczywista trasa z Legnicy do Siedlec 😀 (foto: Adam Hemer)

Miejsce okazało się bardzo ciekawe, ponieważ festyn odbywał się w dawnym parku przylegającym do pałacu – a raczej do jego ruin. Na zdjęciu widać, co zostało z tego wspaniałego budynku po przejściu Armii Czerwonej:

Na festynie – rozmowy, książki, głośna muzyka i przepiękne stare, bardzo stare platany w przypałacowym parku, a raczej: w tym, co z niego zostało.

Po wizycie w Siedlcach został przed nami ostatni odcinek drogi: do Świdnicy, w której kolejnego dnia miał się odbyć wielki finał XVI edycji akcji „Z książką na walizkach”. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze, żeby obejrzeć wzruszający ślad przeszłości: krzyż pokutny przy drodze do Świdnicy, datowany na XIV-XVI wiek. Dawniej takie krzyże stawiali zabójcy na miejscu zbrodni. Ten stoi na rozstaju dróg, który już wtedy był zapewne rozstajem. Nie wiadomo, co się tam wydarzyło, ale ślad został do dzisiaj. Podobno w Polsce przetrwało 600 podobnych krzyży, z czego aż 400 znajduje się na Dolnym Śląsku właśnie!

W Świdnicy przywitał nas piękny widok nieodległych gór i ptaki śpiewające jak w bajce – wspaniałe miejsce!

Wieczorem (iście śródziemnomorskim), ciepłym, pachnącym skoszoną trawą i latem, z rogalikiem księżyca na czystym niebie, wszyscy spotkaliśmy się znów na uroczystej kolacji.

Obok mnie: Joanna Zagner-Kołat, autorka m.in. tegorocznego „walizkowego” plakatu (foto: Ewa Karwan-Jastrzębska).

A tu się śmiejemy – ja i Joanna z Wydawnictwa Akapit Press 🙂 (foto: Ewa Karwan-Jastrzębska).

Miły wieczór pozwolił zebrać siły na kolejny dzień – dzień wielkiego finału!

Rozpoczął się on przejściem z budynku świdnickiej biblioteki na rynek, gdzie miało się wydarzyć wszystko, co ważne: bieg czytelników w śmiesznych przebraniach (byliśmy jurorami!), występy, dmuchane zamki, strzelanie z kuszy, wielka gala w teatrze – i kiermasz, na którym wszyscy pisarze i ilustratorzy podpisywali czytelnikom swoje książki.

Śliczny rynek w Świdnicy

W drodze na rynek – w tle pięknie kolorowa Agnieszka Frączek 🙂 (foto: Ewa Karwan-Jastrzębska).

W roli jurora – konkurs na najlepsze przebrania czytelnika-biegacza! (foto: Ewa Karwan-Jastrzębska)

Kiermasz – od lewej: Agnieszka Tyszka, ja, Ewa Karwan-Jastrzębska. Za nami widać drzwi prowadzące do sali, w której podpisywaliśmy książki. Niezwykłe jej sklepienia widać na kolejnych zdjęciach:

A to ja po finałowej gali, na której obdarowano mnie karykaturą (pierwszą w moim życiu!) – każdy z nas dostał w prezencie swoją.(foto: Ewa Karwan-Jastrzębska)

Po tej relacji, szczegółowej i mam nadzieję, nie zbyt nużącej, przyszedł czas na część oficjalną.

Przede wszystkim chcę podziękować organizatorom całej tej wspaniałej czytelniczej imprezy: Dolnośląskiej Bibliotece Publicznej im. Tadeusza Mikulskiego we Wrocławiu i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Świdnicy. Dzięki Waszej pomysłowości, zaangażowaniu i ciężkiej (niekiedy bardzo drobiazgowej i żmudnej!) pracy udało się zorganizować to fantastyczne wydarzenie.

Szczególne podziękowania kieruję do Mózgów całej operacji, Jerzego Kumiegi i Katarzyny Kujawy oraz ich współpracowników, którzy brali udział w przygotowaniach, do pani Ewy Cuban i jej prężnej bibliotekarskiej ekipy oraz do WSZYSTKICH bibliotekarzy spotkanych na trasie. Jesteście naprawdę wspaniali!

Dziękuję Czytelnikom, którzy jak zawsze nie zawiedli! ❤️ Spotkania, co do jednego, były udane, rozmowy miłe, zabawne i ciekawe, a już ilość interesujących (i zaskakujących) pytań zadanych mi w Oleśnicy przeszła wszelkie oczekiwania! 😀 (Kasztanowłosa, dziękuję Ci za obecność i macham do Ciebie!). No i festyn w Siedlcach! Bardzo, bardzo Wam dziękuję, bezpośredni kontakt z Wami to wspaniała sprawa, nie do przecenienia!

Dziękuję wszystkim Autorom i Ilustratorom, którzy również wzięli udział w tej edycji „Z książką na walizkach” – bardzo mi było z Wami miło, cieszę się, że poznałam kilka nowych osób 🙂

Ekipie Wydawnictwa Akapit Press dziękuję za świetne towarzystwo i opiekę nad książkami 😁❤️

I – last but not least – wielkie podziękowania dla Akapitowego Animatora Adama (AAA): za niezawodność, wsparcie, nawigację, pomoc techniczną (tablica rejestracyjna :D), miłe rozmowy (Reymont…) i równie miłe towarzystwo, oraz za sprawowanie pieczy nad wszystkim. No i za jazdę off-road, oczywiście!

A tu jeszcze: liczne dary, jakie przywiozłam ze sobą. Jest co oglądać, co czytać – i wiadomo, gdzie warto wrócić w charakterze turysty…


Czas pakować walizkę!

Czerwiec za pasem: wzywa mnie droga, wzywa mnie przygoda!

Podobnie jak rok temu dołączam do ekipy twórców na walizkach! Już wkrótce pakuję manatki i od 6 do 8 czerwca będę ujeżdżać po dolnośląskich drogach i dróżkach, łączących biblioteki.

Tegoroczna, XVI edycja akcji „Z książką na walizkach” odbywa się pod hasłem „Mistrzowie literatury dzieciom”.

Gdzie będzie można mnie spotkać?

➡️6.06

Międzybórz
Twardogóra
Oleśnica

➡️7.06

Legnica
Siedlce (będę tu na festynie! 😀 )

A w sobotę 8.06 zapraszam na wielkie święto i finał akcji do Świdnicy, na Rynek! 

Start o godzinie 10.00.

Atrakcji będzie co niemiara, między innymi:

– uroczysty bieg czytelników w ciekawych i barwnych przebraniach,
– wręczanie nagród uczestnikom rozmaitych konkursów,
– rodzinna strefa zabawy (Bractwo Rycerskie! Dmuchańce!),

no i oczywiście i przede wszystkim kiermasz książek, a na kiermaszu, dostępni dla Czytelników, wszyscy Twórcy, biorący udział w tegorocznej edycji „Walizek” (jest ich aż dziesięcioro! – szczegóły na plakacie).

Przybywajcie licznie, czekamy na Was! ❤️

PS Tu możecie zapoznać się z tegorocznym wydaniem okolicznościowej gazety „Walizka”: http://www.wbp.wroc.pl/…/atta…/article/2667/WALIZKA_2019.pdf

MacDonald powraca

Spójrzcie, co mi przyniósł listonosz!

Oto audiobook Lekkiej księżniczki i innych baśni George’a MacDonalda w moim przekładzie, prosto z Wydawnictwa „W drodze”! Jeśli więc wolicie posłuchać baśni na dobranoc, niż je czytać – teraz już możecie 🙂

Przy okazji chcę podziękować Czytelnikom, którzy odwiedzili mnie na Warszawskich Targach Książki!

Dziękuję za wszystkie miłe spotkania, za wszystkie miłe słowa, za Waszą obecność, jakże inspirującą

Mam nadzieję, że za rok spotkamy się znów i że znów będzie Was więcej – ogromnie lubię poznawać Czytelników osobiście!

Uściski!

Po targach w Poznaniu

Mili Czytelnicy!

Bardzo Wam dziękuję za dzisiejszy dzień na targach w Poznaniu. Wielką niespodzianką była dla mnie kolejeczka, która czekała przy stoliku, kiedy przyszłam, punkt 12.00! Nie spodziewałam się, że już od razu będzie Was tylu! Co za radość 😀

Cieszę się, że poznałam nowe Czytelniczki, nowych Czytelników, że spotkałam znajomych z poprzednich lat – to zawsze bardzo, bardzo miłe.

I tak sobie myślę: chyba najlepsze w tych wszystkich targach jest to, że dochodzi tam do wymiany dobrych emocji i że człowiek ma okazję przyjąć jednorazowo tak dużą dawkę serdeczności. Jakie to budujące! Dziękuję!


Nowe odkrycie: Przemęt

Kiedy jeżdżę na spotkania autorskie, bardzo lubię odwiedzać nieduże albo wręcz całkiem małe miejscowości, często położone z dala od głównych szlaków. W każdej bowiem, nawet najmniejszej, znaleźć można coś ciekawego. Bez wyjątku.

W miniowy wtorek na przykład trafiłam do Przemętu – który zdecydowanie warto odwiedzić!

W przerwie między dwoma spotkaniami, które przeprowadziłam w Gminnym Centrum Kultury i Bibliotece w Przemęcie, przespacerowałam się trochę – i była to bardzo dobra decyzja!

Wieś ta położona jest w niezwykle malowniczej okolicy, w pobliżu Przemęckiego Parku Krajobrazowego, gdzie warto byłoby chyba przyjechać w ciepłych miesiącach – są tu i szlaki piesze, i rowerowe, i kajakowe, liczne jeziora i mnóstwo pięknej przyrody do podziwiania. Gminę Przemęt nazywa się zresztą „Krainą kwitnącej konwalii” – czyż nie brzmi to zachęcająco?

Co jednak zainteresowało mnie najbardziej, to wspaniały kościół pw. św. Jana Chrzciciela.

Kościół jest nietypowy, bo w przeciwieństwie do większości znanych mi świątyń barokowych, jest nieotynkowany, wykończony czerwoną cegłą.

Twórcą projektu kościoła, którego budowę zaczęto w roku 1651, był Tomasz Poncino, a architektami: Georgio i Giovanni Catenacci, pochodzący z Włoch a działający na terenie Wielkopolski.

Nawiasem mówiąc, Tomasz Poncino w swojej karierze miał intrygujące przygody. Był na przykład więziony przez opata w Lądzie z powodu opóźnień przy budowie (albo przebudowie) tamtejszego kościoła cysterskiego. Co gorsza, jakiś czas później najprawdopodobniej sprzeniewierzył znaczną sumę pieniędzy przeznaczonych na tę budowę, co skończyło się znów karą więzienia (nie ostatnią – później więzili go także Szwedzi w Warszawie). Poncino, którego barwny i awanturniczy żywot wart byłby dokładniejszego prześledzenia, był zresztą również projektantem (między innymi, rzecz jasna) Zamku Ujazdowskiego w Warszawie, kieleckiego Pałacu Biskupów Krakowskich (byłam! Widziałam! Polecam!) i poznańskiej fary (tym razem pracował dla ojców jezuitów, i także tutaj miał pewne kłopoty związane z uchybieniami dotyczącymi budowy).

Wracając jednak do Przemętu – ciekawostką jest, że w 1792 roku hełm jednej z dwu wież został strącony podczas gwałtownej, wietrznej burzy – i kościół trwał bez tej jednej wieży przez 192 lata, aż do roku 1984, kiedy ją odbudowano!

Bardzo żałuję, że nie udało mi się wejść do wnętrza kościoła – podobno ma on wspaniałe barokowe wyposażenie: piękny ołtarz główny i ołtarze w nawach bocznych, a także dużej urody polichromie i barokowe stalle.

Zamierzam jednak wrócić do Przemętu, tym bardziej, że wieś ta leży na szlaku cysterskim, który też koniecznie muszę wreszcie przemierzyć, od początku do końca!

Oprócz kościoła można tu też zobaczyć pozostałości zabudowań klasztornych z początków XVII w. – dawniej okalały one klasztorny wirydarz, do dzisiaj pozostał tylko jeden budynek.

Moją uwagę zwrócił też imponujący jesion wyniosły rosnący przy drodze do kościoła, oznaczony jako pomnik przyrody.

Piękny, prawda? Nie wiem też dlaczego, ale spacerując między tujami i bukszpanami po brukowanych ścieżkach czułam się troszkę, troszeczkę jak na plebanii w Haworth 😉

Podobno w Przemęcie w okresie letnim można natknąć się na sporo atrakcji, a najciekawszą z nich jest festyn cysterski – jak mi powiedziano, dużo się tam dzieje, a wieś zmienia się w prawdziwie średniowieczną osadę 🙂

Niestety, nie zdążyłam zwiedzić dalszych okolic, ale wierzcie mi – jest tam co oglądać!

Z drugiej strony – nie żałuję, ponieważ spotkania z dziećmi były bardzo udane i żywiołowe. Zagadkowa postać Czerwonej Czapeczki ze „Złotej gwiazdki” zdominowała pierwsze spotkanie, z kolei na drugim, bardziej kameralnym, rozmawialiśmy głównie o warsztacie pisarskim – również o tym, co tworzą piszące Czytelniczki 🙂

Jeszcze raz chcę bardzo podziękować przemęckiej bibliotece za mile  spędzony dzień, a dzieciom – za inspirujące i energetyzujące rozmowy. Dobrze jest spotykać się z Czytelnikami! Później, pisząc, mam Was przed oczami i wiem, do kogo się zwracam. To sprawa nie do przecenienia!

__

Zdjęcia ze spotkania w bibliotece: GCKiB w Przemęcie.

Po Wrocławiu

Wrocławiu!

Dziękuję za ciepłe, serdeczne przyjęcie!

Na targach było wspaniale, tak się cieszę, że przyszło Was tylu – przez całą godzinę nie miałam czasu, żeby się nudzić 😉

Za wszystkie miłe słowa, uśmiechy, uściski, minirecenzje, zachętę, za naładowane do pełna bateryjki – i za te wspaniałe, ręcznie wykonane prezenty (głównie pierniczkowe – mniam!) – bardzo, bardzo dziękuję!

Dobrze, że jesteście!