1/2 i wieści wydawnicze

Kochani Czytelnicy,

może nietaktem będzie wspomnieć, że minęła właśnie 1/2 wakacji, ale z drugiej strony – całkiem długa to była połowa, podobnie jak ta następna, która rozciąga się jeszcze przed Wami, tj. przed tymi z Was, którzy wakacje mają (pamiętam o nieszczęśnikach, którzy pracują w pocie czoła w nieziemskich doprawdy temperaturach; na pociechę powiem, że ja też pracuję…!).

W międzyczasie odwiedziłam góry. Korzystając z cudnej pogody przeszliśmy różne piękne szlaki, dobierając je stosownie do możliwości pewnej pary niedużych wciąż nóg, które dzielnie nam towarzyszyły w wędrówkach 🙂

I jakoś nie odstępowała mnie myśl o Kilianie, bohaterze mojej Rzeki. To naprawdę zabawne (i zagadkowe zarazem), jak można się zżyć z postacią, którą się samemu wymyśliło, zupełnie jakby była prawdziwą osobą. Bardzo go polubiłam, nie wiem nawet, czy nie najbardziej ze wszystkich moich dotychczasowych bohaterów…

gory1
gory3

Przeżyłam też bliskie spotkanie z kosem, który zupełnie się nie bał i tylko czekał, aż nam spadnie jakiś okruch z kanapek… 😉

gory5
gory6

Po powrocie zaś spotkałam się z Panią Wydawczynią na rozmowach dotyczących moich książek.

Z rozmów wynikły same dobre rzeczy. Pierwsza wiadomość wydawnicza dotyczy Haczyka, nad którym wciąż pracuję. Muszę przyznać, że z książką tą dzieją się rzeczy niesłychane, mianowicie: troje moich bohaterów upomniało się o czwartego, i to dość niepokornego, w związku z czym cała akcja stanęła na głowie, wzbogaciła się o dodatkowe plany, głębie oraz wymiary. To spowodowało, że musiałam zacząć wszystko zmieniać, a właściwie, mówiąc szczerze, zabrałam się do pracy od nowa, zaczynając pisać zupełnie od początku.(Miła informacja dla Czytelnika Karola i dla pozostałych moli: zanosi się na to, że książka będzie GRUBA!)

Jak nietrudno się domyślić, efektem ubocznym całej tej afery z Czwartą Postacią jest pewien czasowy poślizg. Dlatego też Haczyk ukaże się drukiem dopiero w nowym roku; najprawdopodobniej będzie miał swoją premierę na poznańskich targach Książka dla Dzieci i Młodzieży (czyli pod koniec marca 2016).

Druga wiadomość dotyczy mojej debiutanckiej książki, czyli Srebrnego dzwoneczka. Jak już kiedyś pisałam, jej nakład praktycznie już się wyczerpał, w związku z tym ukaże się kolejne wydanie – hurra! Dodatkowa dobra nowina jest taka, że planowane jest ono przed Gwiazdką – Srebrny dzwoneczek będzie miał większy format i zupełnie nową okładkę, a wewnątrz – większe ilustracje! Nowa okładka (kolejna i już ostateczna jej wersja), namalowana, podobnie jak poprzednia, przez moją mamę, będzie wyglądała tak:

dzw-nowaokladka-str

Śliczna, prawda? Bardzo się nią cieszę. Ktoś kiedyś określił w recenzji Srebrny dzwoneczek jako „pastelową” książkę – myślę, że nowa okładka idealnie pasuje do tej „pastelowości”. 🙂

Kończąc tym letnim, bławatkowo-słonecznym akcentem, pozdrawiam Was wszystkich ciepło (och, jak ciepło, powyżej 30 stopni…) i życzę Wam wspaniałej kolejnej 1/2! Odpoczywajcie! Do zobaczenia wkrótce!

Szlachetne zdrowie…

…nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz” – tyle wieków minęło, a prawda zawarta w tych słowach nie utraciła nic ze swej świeżości 😉

Dziś, tęsknie zerkając za okno, za którym zieleń piętrzy się i rozrasta na wszystkie strony, to pokropiona ożywczym deszczem, to znów przygrzana słońcem…

maj2015

…solidaryzuję się ze wszystkimi chorymi, którzy pełen rozkwit wiosny mogą, tak jak ja, oglądać jedynie przez szybkę. Tak, tak, dopadła mnie ospa – po tylu latach w końcu jej się udało!

Na szczęście wygląda na to, że jednak kiedyś wyzdrowieję, czego i Wam, wszyscy chorzy, życzę!

Tymczasem spędzam czas na nadrabianiu zaległości lekturowych oraz na ponownych spotkaniach z dawnymi literackimi przyjaciółmi (patrz: „Lalka” na szczycie stosiku).

maj2015-2

Z czystym sumieniem polecam każdą z tych książek – nawet jeśli w którejś coś tam szwankuje, to czyta się je wszystkie świetnie. Zeszyt na samym spodzie stosiku otrzymałam od pewnej Wiewiórki w zamierzchłych czasach mojego literackiego debiutu – teraz służy mi jako II Specjalny Zeszyt na pomysły i notatki. Już go częściowo zapisałam, zresztą pomysłów jakoś dziwnie mi przybyło, kiedy tak leżałam w łóżku. Najwyraźniej więc czas z ospą nie okazał się całkowicie bezproduktywny, na całe szczęście.

Kto chory, ręka do góry! Przesyłam specjalne nakrapiane uśmiechy – trzymajcie się! Zdrowiejcie! Nabierajcie sił! I – czytajcie! To naprawdę pomaga. 🙂

O piratach

Uwielbiam stare książki. A jeszcze bardziej uwielbiam piękne stare książki – piękne w treści i piękne w formie.

Ostatnimi czasy udało mi się kupić taką właśnie obiecującą cegiełkę, wydanie z roku 1921. Jest odpowiednio gruba i solidna, na nieco pożółkłym, mięsistym papierze tekst wydrukowano wyraźną czcionką, no i – co w tym przypadku niezwykle istotne – są też wspaniałe ilustracje. To „Howard Pyle’s Book of Pirates”, czyli: „Księga piratów Howarda Pyle’a”.

pirat1
pirat2
pirat4
pirat3

Autor opowiadań zebranych w tym tomie znany jest w Polsce głównie i niemal wyłącznie jako autor „Wesołych przygód Robin Hooda”, książki, którą osobiście poleciłabym każdemu młodemu czytelnikowi jako lekturę obowiązkową. Wydaje mi się jednak, że poza tym jego dziełem nie wydano po polsku żadnego innego.

Pyle-w-daughter

na zdjęciu: Howard Pyle z córką

Howard Pyle urodził się w Stanach Zjednoczonych w 1853 roku. Od dziecka lubił rysować i pisać, a zachęcony przez rodziców, w odpowiednim czasie zaczął studiować sztuki piękne. Popularność zdobył jako twórca ilustracji do rozmaitych amerykańskich czasopism i gazet, później także do książek. W latach 1894-1900 prowadził zajęcia z ilustracji w Drexel Institute, a w 1900 roku otworzył własną szkołę w Wilmington.

Pierwszą książką, którą napisał (a następnie: zilustrował) były właśnie „Wesołe przygody Robin Hooda”. Autor skomponował ją ze średniowiecznych legend o tym najsłynniejszym z banitów – opowiadając je na nowo w taki sposób, by nadawały się one dla dzieci. W swojej twórczości niejednokrotnie zresztą sięgał do średniowiecznych legend i ballad europejskich, stworzył m.in. czterotomowy cykl opowieści o królu Arturze. Wiele jego ilustracji, niezwykle pięknych, możecie obejrzeć w internecie (m.in. za to lubię internet…!). Są wśród nich i kolorowe, dynamiczne obrazy (również o tematyce pirackiej), i rysunki piórkiem, stylizowane na średniowieczne ryciny.

Ale ja chciałabym opowiedzieć Wam właśnie o tych pirackich.

pyle

Otóż ten właśnie spokojny i elegancki gentleman, którego możecie podziwiać na powyższej fotografii, uznawany jest za twórcę współczesnego wizerunku pirata. Archetypu pirata – albowiem postać, jaką każdy z nas widzi oczyma wyobraźni, słysząc słowo „pirat”, jest tak naprawdę efektem tego, co w swojej pracy osiągnął Howard Pyle.

Do czasów, w których tworzył on ilustracje do swoich morskich opowieści, nie zachowały się żadne oryginalne pirackie stroje, nie przetrwały też chyba żadne portrety prawdziwych piratów (o ile w ogóle takie istniały). Howard Pyle stworzył własną koncepcję – jakże efektowną! – takiego stroju: malowniczego, romantycznego, pozornie niedbałego, noszącego cechy cygańskiego stylu.

pirat7
pirat5
pirat6
piraci

Od czasów Howarda Pyle’a wszyscy najsłynniejsi piraci wyglądają tak, jak ci narysowani i namalowani przez niego – począwszy od Errola Flynna w filmie „Kapitan Blood” z 1935 roku:

flynn

poprzez disneyowskiego Kapitana Haka:

hook

a skończywszy na najsłynniejszym piracie naszych czasów, którym jest, oczywiście, Jack Sparrow.

Skupiłam się na wspaniałych ilustracjach, ale oprócz nich są też w „Księdze piratów” opowieści o rozmaitych typach spod ciemnej gwiazdy, o skarbach, walkach okrętów i innych mrożących krew w żyłach przygodach, ale o tym może innym razem. Zacytuję jedynie fragment ze wstępu, napisanego przez Merle’a Johnsona (przekład mój):

Pyle, malarz-autor (…) posiadł wspaniałą zdolność przenoszenia się w dowolny okres w historii; potrafił sprawić, by ówcześni ludzie stawali się znów ludźmi z krwi i kości – nie tylko historycznymi marionetkami. Jego postaci były odmalowane zarówno słowem, jak i obrazem; zarówno słowem jak i obrazem dowodzi Pyle swojego mistrzostwa, a bogata osobowość tego twórcy sprawia, że jego dzieło pozostaje wyjątkowe i atrakcyjne niezależnie od wykorzystywanych środków.

Marzy mi się przekład „Księgi piratów” i z przyjemnością przybliżyłabym Wam to interesujące dzieło – byłaby to na pewno ciekawa praca, a przy niej sporo zabawy 🙂

***

Skoro jesteśmy przy pracy – po pierwsze, zdradzę Wam sekret: jest już gotowa okładka do mojej nowej książki! Skończyłam ją (okładkę, nie książkę) w ubiegłym tygodniu, znajdzie się w katalogu wydawnictwa Akapit Press, który to katalog zadebiutuje na majowych targach w Warszawie. A później pokażę Wam ją tutaj.

Po drugie: przede mną kilka obiecujących spotkań z Wami, Czytelnikami. Wkrótce pojawię się w Łodzi, Rawiczu, Poznaniu, Wrocławiu (targi Dobre Strony!) – dostałam także zaproszenie na udział w IV Festiwalu Książki Obrazkowej dla Dzieci LiterObrazki w Bydgoszczy.

Przy okazji – dziękuję za wspaniałe spotkanie Czytelnikom, Nauczycielom i Paniom Bibliotekarkom z Kościana, w którym gościłam w ubiegłym tygodniu:

kosc3
kosc2
kosc1

Powiem Wam jedno: mam wspaniałych Czytelników, którzy dużo wiedzą, dużo czytają, są ciekawi świata i zadają wiele interesujących i mądrych pytań! Spotkania z Wami to czysta przyjemność 🙂 Dziękuję za ten miło spędzony czas.

Pozdrawiam ciepło i bardzo wiosennie wszystkich Gości i Czytelników, którzy tu zaglądają i – do następnego razu!

Guliwer i ptaki

Wczoraj skończyły się targi książki w Poznaniu.

Wczoraj też spędziłam tam bardzo pracowite i owocne pół dnia – i chciałabym podziękować wszystkim, którzy odwiedzili mnie na stoisku wydawnictwa Akapit Press i wszystkim, którzy tak licznie przybyli na moje warsztaty!

Było wspaniale, wiosennie i bardzo kolorowo. Kto czytał „Rzekę”, ten wie, że pojawiają się tam dwie bardzo ważne postaci, sokół i kruk, oraz że wiążą je z ludzkimi bohaterami nie tylko przyjaźń, ale i podobieństwo.

Dlatego też na warsztatach próbowaliśmy wykonać portrety ptaków – podobnych do nas albo takich, z jakimi chcielibyśmy się zaprzyjaźnić.

Zaczęło się całkiem niepozornie i spokojnie:

w1

Nic nie zapowiadało twórczej burzy, która miała nastąpić dosłownie za chwilę:

w3
w4
w5
w6
w7

Do samego końca dochodziły nowe dzieci, chwilami brakowało krzesełek, ale jakoś sobie poradziliśmy i co najważniejsze – ptaków powstało całe mnóstwo…!

w2

Efekty były absolutnie zachwycające. Wydawałoby się, że Natura przyozdobiła ptaki już wystarczająco pięknie – tymczasem okazuje się, że można jeszcze lepiej (i jeszcze bardziej pomysłowo!) 😉

w8
w9
w10
w11
w12
w13

Hej, dzieciaki, dziękuję Wam za świetną zabawę! 🙂

*

W tym samym czasie przyszedł do mnie pocztą najnowszy numer „Guliwera”, a w nim – przepiękna recenzja „Rzeki”, pióra pani profesor Krystyny Heski-Kwaśniewicz.

Piękna to książka, piękna i bardzo mądra. Życie ludzkie wpisane w meandry rzeki – temat już tyle razy poruszany w literaturze, w prozie Emilii Kiereś zaskakuje świeżością ujęcia, ale i głębią.

Całość można przeczytać tutaj: Krystyna Heska-Kwaśniewicz, Jak płynie Rzeka przez ludzkie życie w: Guliwer. Czasopismo o książce dla dziecka,  nr 4/2014, s. 59-61.

*

Na koniec wiadomość z ostatniej chwili (bo z wczoraj, z targów) – „Srebrny dzwoneczek” zostanie wznowiony, w większym formacie i z nową okładką. Pojawi się najpewniej jeszcze przed Gwiazdką 🙂

Dzień Kobiet i targi książki na horyzoncie

dzienk4

Wszystkie Kobiety, duże i małe – składam Wam dzisiaj najlepsze życzenia! Gałązki na zdjęciach pochodzą z mojego ogródka, stoją na stole w dużym pokoju i właśnie zaczynają kwitnąć. Niech więc kwitną i dla Was, nie tylko dla mnie!

dzienk5

Czy to nie wspaniałe, że Dzień Kobiet przypada na wiosnę? No, może to raczej przedwiośnie – ale zima niewątpliwie została już za nami. W ogrodzie jeszcze nic nie kwitnie, za to wszystko wygląda niezwykle obiecująco:

dzienk1

Krew w żyłach krąży jakby żywiej, ptaki szaleją, a nasz pies doprowadził nas dzisiaj nad ukryte w gęstym lesie bagienko, u brzegów którego wylegiwały się w słońcu (+15 stopni!) dwie spore lochy z zaskakująco licznym stadkiem małych pasiastych warchlaczków! Nie dane im było wygrzewać się dalej, bo naszego gończego poniosło nieco i oszczekał je ile sił. Uciekły. Udało nam się dojrzeć jeszcze zająca – czaił się wcześniej między drzewami, ale, spłoszony szelestem suchych liści, po których wspięliśmy się z bagnistej niecki, lotem błyskawicy pomknął w stronę odległych pól. Co za miłe przygody! 🙂

dzienk2

Na horyzoncie oprócz wiosny widać już też pierwsze tegoroczne targi książki – poznańskie. Zapraszam na nie już dzisiaj, zamierzam się tam z Wami spotkać! Przybywajcie!

poznan-targi2015

Impreza odbędzie się na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich przy ul. Głogowskiej 14.

Będę podpisywała swoje książki na stoisku wydawnictwa Akapit Press w niedzielę 22 marca w godzinach 12.00-13.00.

A o 13.00, zaraz po tym, jak skończę dyżur na stoisku, zapraszam na warsztaty, które poprowadzę dla Czytelników.

Mam nadzieję, że się zjawicie – do zobaczenia!

Jak z obrazka

ksiezyc1

Taki księżyc z taką gwiazdką (która w rzeczywistości, o ile się nie mylę, jest Jowiszem, największą planetą naszego Układu Słonecznego) [aktualizacja 21.02: jak podają dzisiaj media, to jednak nie Jowisz, a Wenus] zawisł dziś nad moją ulicą po bezchmurnym, ciepłym dniu. Zrobiłam zdjęcia, żeby podzielić się z Wami tym zachwycającym widokiem (choć w naturze, przyznaję, był znacznie piękniejszy).

Część tego dnia upłynęła mi na bardzo wesołym i miłym spotkaniu z dziećmi w poznańskim Domu Kultury „Pod Lipami”. Opowiadaliśmy sobie o różnych książkach, oglądaliśmy oryginały ilustracji do „Rzeki” i zastanawialiśmy się, czy jedenastolatek może być wojownikiem.

Dowiedziałam się też, że można zbudować własny dom wyobraźni – rzecz niezwykle istotną dla kogoś, kto w przyszłości chciałby pisać książki lub wydawać gazety. 🙂

Dziękuję Wam, mili Czytelnicy spod lip, dziękuję też Waszym opiekunom za fantastycznie spędzony czas!

photostory

Krótki luty niebawem dobiegnie końca, czas podkasać rękawy, wziąć się za wiosenne porządki, poodkurzać kąty w moim domu wyobraźni i zabrać się za nową pracę.

Wraz z podmuchami wiosny i wydłużającymi się dniami przylatują do mnie nowe pomysły, które zwiastują całkiem świeże plany twórcze. To dobrze. To bardzo dobrze. Lubię ten moment, kiedy nowa myśl zaczyna kiełkować, a potem rozrasta się coraz szybciej i coraz gęściej – lubię też chwilę, w której zaczynam nad nią panować, jak ogrodnik nad wybujałym krzewem lub wręcz – nad żywopłotem, który można wystrzyc w dowolny kształt. 🙂

Czy u Was księżyc też dziś taki ładny? Jak z obrazka? Ciągnie mnie do niego (jak zawsze), idę więc popatrzeć, czy schował się już za las. Miłego wieczoru, drodzy Goście!

ksiezyc2

„O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!”

Od dwóch dni pogoda zupełnie marcowa – jasne, błękitne niebo, po którym suną drobne obłoczki gnane wiatrem. Bo wiatr też jest marcowy (jak ja lubię wiatr!) – gwałtowne, silne podmuchy, pachnące ziemią i wiosną (choć oczywiście mamy dopiero styczeń, o czym chciałoby się zapomnieć…).

Wczoraj po południu byłam na spacerze – jak było pięknie! Pejzaż, w którym dominowały szarości i beże, i trochę płowych rudości okraszonych gdzieniegdzie zielenią jesiennej trawy i oziminy, domykał szpaler wysokich topól – też szarych, z wyjątkiem wierzchołków, które, oświetlone zachodzącym słońcem, miały kolor różowej landrynki. „O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!” – miałam ochotę zakrzyknąć za Leopoldem Staffem.

jastrzebowski

Jaki pusty byłby nasz świat bez drzew. Jak dobrze, że są.
Wiecie, czego najbardziej brakuje mi zimą? Szumu liści.

lipka


Tu, gdzie mieszkam, po drugiej stronie ulicy rosną wysokie brzozy. Całą zimę stoją gołe, ale każdej wiosny niespodziewanie przychodzi taki dzień, kiedy zaczynam zauważać szelest ich nowych listków. Przez otwarte okno pracowni – skąd także je widzę – przez uchylone okno w kuchni, w ogrodzie – w każdym miejscu domu mogę słyszeć ten szczególny brzozowy szmer, nawet jeśli wiatru prawie nie ma. I każdego roku tego właśnie dnia, w którym po raz pierwszy zauważam, że brzozy znów szumią, czuję, że wiosna przyszła na dobre i już na pewno się nie cofnie.

brzozy


Na szum drzew przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale z każdym dniem ta miła chwila jest coraz bliżej. Przyjemnie o tym pomyśleć.

***

srebrnydzwoneczek-projekt

W marcu minie pięć lat od wydania mojej pierwszej książki. Nie miałam pojęcia jeszcze wtedy, w 2010 roku, że to początek tak ciekawej drogi, na której można spotkać tylu świetnych ludzi. Cieszę się, że jest Was coraz więcej, mili Czytelnicy! Dobrze jest wiedzieć, że Was mam, cieszy mnie, że chcecie poznawać moich bohaterów – także tych, którzy jeszcze nie zdążyli zaistnieć.
W listopadzie wydawca poinformował mnie, że w magazynach wydawnictwa nie ma już „Srebrnego dzwoneczka” – nakład został wyczerpany. Bardzo to miła wiadomość. Gdzieniegdzie jeszcze można kupić ostatnie egzemplarze, jeśli więc ktoś miał taki zamiar, uprzedzam, że „Dzwoneczek” zaraz może zniknąć z księgarnianych półek na czas bliżej nieokreślony.

***

Póki co – zaczynam pracę nad nową książką. Już wymyśliłam sporą jej część, teraz czas na sporządzanie szczegółowych notatek. Wiem już mniej więcej, o czym będzie, wiem, kim będą jej bohaterowie. Na moim biurku leżą dwa grube tomiszcza, które chcę teraz przeczytać, żeby odświeżyć sobie wiadomości z pewnej interesującej dziedziny, nieco przeze mnie zarzuconej… Będzie ona odgrywać ważną rolę w tej nowej książce. W mojej pracy cudowne jest to, że pisząc, trzeba też stale poszerzać własną wiedzę, czasami w zaskakujących dziedzinach – ogromnie mi się to podoba.

Pełna nowych sił zasiadam więc do biurka – trzymajcie kciuki!

***

Spoglądając na wysokie brzozy, sosny i świerki za moim oknem, patrząc w jasne, pełne słońca niebo, ściskam Was wszystkich po raz pierwszy w tym nowym roku i życzę wielu wspaniałych pomysłów i udanych przedsięwzięć – i energii, żeby jej starczyło aż do końca grudnia.

PS Macie swoje ulubione drzewo?

magritte

Reprodukcje wykorzystane we wpisie:

Wojciech Jastrzębowski, Drzewa, 1909

René Magritte, Szesnasty września, 1956

Minął listopad

domek1

Listopad był intensywny.

Zaczął się premierą „Rzeki” – teraz, po blisko miesiącu, dziękuję Wam, Czytelnicy, za wspaniały odzew, za wszystkie komentarze, za tyle miłych listów, za Waszą wyraźnie odczuwalną obecność! Dobrze jest wiedzieć, ilu Was jest, a kontakt z Wami niezmiennie mnie cieszy. (Przy okazji: dziękuję też wpadającej tu raz po raz Laurze Bellini, która na swoim blogu zamieściła recenzje „Kwadransa” oraz „Rzeki”. Bardzo mi miło!)

Ten sam listopad przyniósł mi dwa spotkania autorskie – w Warszawie i w Łodzi: oba w przytulnych, zacisznych bibliotekach prowadzonych przez fantastyczne panie bibliotekarki. Na spotkania przybyły świetne dzieci, których żywiołowość i wesołość szybko mi się udzieliły, a fantazja i humor natychmiastowo dodały mi energii (a jakie laurki i w jakiej ilości dostałam w Warszawie! Tak pięknych chyba jeszcze świat nie widział – dowód na załączonym obrazku).


Finał miesiąca zaś upłynął pod znakiem IV Salonu Ciekawej Książki w Łodzi – było wspaniale!
Najpierw razem z moją panią redaktor, Magdą Granosik, wzięłyśmy czynny udział w konferencji „W świecie książki dziecięcej”, dzięki czemu poznałam wielu niezwykle miłych ludzi (wśród których przeważały panie bibliotekarki). To było bardzo ożywcze wydarzenie.

A już następnego dnia odwiedziłam stoisko wydawnictwa Akapit Press, na które także przyszło sporo osób, starszych, młodszych i zupełnie małych – a wszystkie sympatyczne i wesołe! Im również dziękuję, że zajrzały do mnie, choć atrakcji wokół nie brakowało. Odbyłam wiele rozmów, widziałam mnóstwo miłych twarzy, podpisałam dużo książek. Lubię targi!

lodz1
lodz2

(Bardziej szczegółową fotorelację z Salonu można obejrzeć TUTAJ.)

W ten oto sposób listopad, ten ciemny i ponury miesiąc, okazał się zaskakująco ciepły; akumulatory mam naładowane już chyba do końca roku. W każdym razie: do Świąt starczy na pewno.

Bo to już Adwent, oczywiście. Rozwiesiliśmy wczoraj w całym mieszkaniu różne nasze gwiazdy świecące i inne lampeczki i nawet trochę się cieszyłam, że za oknem mróz – okazuje się, że jest potrzebny w takich chwilach po to, żeby w domu było jeszcze cieplej. Niebawem będziemy piec pierniczki. Już się nie mogę doczekać! A Wy?

gwiazda